[WeraWerta]

Witam. Chcę schudnąć. Już wiele razy planowałam, obiecywałam sobie, chodziłam nawet na terapie, bo był okres kiedy kompletnie nie radziłam sobie ze sobą. Teraz już inaczej podchodze do siebie, nie histeryzuje, nie załamuje się. Ale nadal mam ataki jedzenia i nie potrafie się opanować i nie jeść słodyczy. Bo zawsze jest jakieś ale... Trwa to już ponad rok. Wcześniej dziwiłam się, dlaczego nie chudnę, skroro jem tak mało. Odpowiedź jest prosta i jestem gotowa się do tego przyznać- nagłe objadanie się byle czym. Jem normalnie ale przychodzi słabszy dzień kiedy sięgam do szafki a tam ciastka, slodycze... w lodówce cokolwiek by nie było, ser, wędlina, marchewki, jabłaka wszystko aby tylko zapełnić żołądek! Zapewne wiele z was to zna i wiecie jaki to ból, gdy sie najesz do granic możliwości i nie możesz zrozumieć dlaczego to zrobiłaś. Chcę wreszcie osiągnać sukces w odchudzaniu! Wybaczcie, że zakładam nowy wątek, ale naprawdę BARDZO POTRZEBUJE WSPARCIA! Liczę, że uzyskam od was jakieś słowa otuchy, jakąś motywacje, coś co pomoże mi nie złamać się w postanowieniu. Mój główny cel- zero słodyczy! Dietka 1200kcal. I nie podjadać między posiłakami. Startuje dzisiaj, od tej chwili! Mam nadzieję, że jutro pospiszę się pod tym, że nie objem się słodyczy, że będzie to pierwszy dzień sukcesu. Pomożecie?? Potrzebuję was