Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Kryzys? a może to już koniec? rozpaczliwe oczekiwanie
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2009-03-12, 13:32   #1
Gezelle
Raczkowanie
 
Avatar Gezelle
 
Zarejestrowany: 2008-09
Wiadomości: 67

Kryzys? a może to już koniec? rozpaczliwe oczekiwanie


Piszę do Was drogie wizażanki, bo mam już taki chaos w głowie, że sama sobie nie poradzę. Nie wiem co mam robić.. pomóżcie...

Jestem z K. ponad 2 lata, prawie rok mieszkamy razem. Ja mam 22 a on 23 lata, oboje studiujemy. Nasz związek był idealny a nasza miłość silna i czysta. Był moim przyjacielem, kochankiem i adoratorem, przetrwaliśmy mój semestralny wyjazd i wiele trudnych sytuacji.

Niestety ostatnio wszystko zaczęło się walić. To zjazd prosto w dół bez trzymanki, ja jestem komp[letnie rozbita psychicznie, nie śpię już kilka nocy, alkohol, proszki uspokajające nie pomagają, bo potem ten okropny ciężar w sercu wraca ze zdwojoną siłą. Staram się nie okazywać tego jemu i trzymać sie na dystans z nadzieją, że to się zmieni z czasem.

A to było tak: Bardzo mi zależało, żeby pojechał ze mną w weekend do mojej rodziny, żeby pokazać się im jako udana szczęsliwa para ( bo oni mieli spore obiekcje co do K. i sprzeciwiali sie wspólnemu mieszkaniu, bo to nie po bożemu bez śłubu; ogólnie od roku byłąm mocno skłócona z rodziną przez to, wyoprowadziłam się od rodziców, zeby mieszkać z nim , więc teraz kiedy już emocje opadły chciałam im pokazać, ze jesteśmy razem szczęśłiwi).

Mówiłąm mu o tym od 2 tygodni, a on ze się zdecyduje później, bo nie wie, potem,ze bedzie wiedział w środe, w środe,ze będzie wiedział nazajutrz, a w czwartek powiedział mi,ze nie jedzie i na potwierdzenie dał słuchawke swojemu ojcu który powiedział, że kategorycznie potrzebuje k. w ten weekend do pracy, bo mają długi w firmie. Ja na to "ok, rozumiem, dowidzenia". potem pochlipałam sobie , było mi smutno, że nie troszczy się już tak jak kiedyś o mnie i nie może dla dobra naszego związku poświęcić 2 cholernych d ni w roku dla mojej rodziny.
I byłoby po sprawie, gdyby on nie zadzwonił i nie zaczął krzycząc mi tłumaczyć, ze to nie jest tak,ze on nie chce, tylko nie może, a potem, że jego ojciec powiedział mu "jak wyjedziesz to nie dostaniecie kasy na czynsz za ten miesiąc (to jego ojciec płacił za mieszkanie). Na te słowa ostro się wkurzyłam, bo poczułam się jak kupiona zabawka, która ma siedzieć cicho i nie ma prawa zaspokajania swoich fanaberii związanych z "tą złą rodziną".

Zareagowałam emocjonalnie i zrobiłam mu awanturę, ze urazili moją godność, ze nie bede przyjmować takich darów, ze jeżeli dla niego są ważniejsze sprawy niż dobro naszego związku to to nie ma sensu , zrywam z nim i się wyprowadzam do koleżanki. I zrobiłabym to , ale miałam tegoi dnia paskudną grypę zółądkową i 40 stopni gorączki. Wieczorem zadzwonił do mnie, żebyśmy się nie wygłupiali, bo on mnie cały czas kocha nie wyobreaża sobie życia beze mnie itp. Ja rozpłakałam się ze szczęścia. kiedy wrócił do domu był zimny i oschły, poszedł od razu spać...
W piątek, nastęnego dnia było tak samo, zimno i oschle, wiefczorem zaś zaproponował seks, myślałam, ze już bedzie dobrze i sie zgodziłam. (głupia!). Potem zaczął być dla mnie złośliwy jak nigdy dotąd, przytykać mi ,ze jestem *******nięta i muszę się leczyć i się podśmiewać, a potem oznajmił,ze jego rodzice wiedzą wszystko o tej kłótni, bo słuchali naszych rozmów i z tego też się podśmiewał. Serce mi pękło jak zobaczyłam jego złośliwość i taki styl rozmowy ze mną. Przestałam się do niego odzywać, tej nocy chciałam się zabić i długo płakałam.

W sobotę wyjechałam do rodziny sama. nikomu nie pisnęłam ani słowa,ze jest coś nie tak, boje się,ze powiedzieliby "a nie mówiliśmy, czemu nas nie słuchałaś?, teraz masz". Wieczorem K. zadzwonił do mnie, po tym telefonie znowu moje serce ożyło, bo mówił,ze robił zawsze wszystko z miłości do mnie i dla mojego dobra.

W niedziele wróciłam do domu i znowu spotkanie było oschłe i zimne, znowu nie spałąm. Rano podszedł do mnie, przytulił i powiedział,ze mnie kocha (znowu balsam na moje serce). Wieczorem zaś usiadł przybity i powiedział "czuję, ze ostatnie wydarzenia były graniczne dla naszego związku, jest między nami ściana" ja na to" wiem... wciąż boję się tego uczucia" a on na to: "a ja się już właśnie nie boję" i spojrzał na mnie zuchwale. Wtedy pękło mi serce po raz kolejny. POtem powiedział,ze jego rodzice powiedzieli mu , ze nie widzą przyszłości naszego związku i że on musi odetchnąć i zastanowić się, czy bedzie mógł być ze mną szczęśłiwy i żebym potraktowała to jako pierwszy w życiu kop w dupe. Tej nocy nie zmrużyłam oka nawet na moment, stałam już z nożem przy żyłach, czułąm się jakbym już umarła...To byłą najgorsza noc w moim życiu.
(a on odwrócił sie plecami i świetnie spał, bo ma silne leki nasenne, wiec nawet by nie zauważył jakbym wyzionęła ducha)

Rano pojechałam do koleżanki i pierwszy raz powiedziałam komuś o moim problemie. wieczorem zadzwonił k. ze chce się ze mną spotkać, w końcu spotkaliśy sie w domu i on powiedział,ze podjął decyzje,ze chce ze mną być i bedziemy powoli małymi kroczkami odbudowywać to. Znowu ukojenie na moje serce (ale po tej strasznej nocy już coraz mniej czułam). Wieczorem się do niego przytuliłam, a on mnie opieprzył, ze "miało być małymi kroczkami".

Pomyślałam,ze on ma jakiś problem , poprzestawiało mu się w głowie. On leczy się psychiatrycznie, bierze serotoninę, a ostatnio zwiększyły mu się dawki, ponadto jako osoba skłonna do uzależnień, nadużywa Lerivonu (silnego antydepresanta, którego miał używać tylko w skrajnych przypadkach, ostatnio bierze go codziennie przed snem i rano jest nie doż ycia, stał sie tez bardziej agresywny).

Sugerując się radami z książki "dlaczego mężczyźni kochaja zołzy" którą poleciłyście mi na wizażu postanowiłam zejść mu z pola widzenia dopóki nie zatęskni. pOszłam więc na fajną impre, spotkałam się z dawno nie widzianym przyjacielem. Przed imprezą zadzwonił k. i powiedział na koniec ze mnie kocha. Wszystko to pocieszyło mnie bardzo i lepiej się poczułam. Wracałam do domu z koleżanką, kiedy on już spał. kładąc się spać, trochę wstawione hałasowałyśmy jakieś 10 min. Rano nie odezwał sie i wyszedł z domu. potem nagrał mi wiadomość "Śpij dzisiaj u koleżanki, przegięłyście w nocy [obudziłyśmy go]". {po tym jak moi rodzice wyrzucili mnie z domu k. obiecał,ze już nikt nigdy nie wyrzuci mnie z domu, a tymczasem własnie to zasugerował}.

Moje serce pękło już kompletnie. Zupełnie nie wiem na czym stoję. Wiem tylko, i nie trzeba być geniuszem, że on już nie kocha mnie jak kiedyś. O co mu chodzi? Może inna laska? Może te psychodeliki? Nie wiem czy to ja coś źle zrobiłam, czy on. Powiedzcie jak to wygląda z waszego punktu widzenia? Co powinnam zrobić?
Spakować sie i przeprowadzić?

PS: sorry za takie rozpisanie sie.......
Gezelle jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując