Przyczajenie
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 8
|
Nie mam niczego na własność...
Witam.
Pisze ten post pod wpływem emocji, dlatego jeśli będzie trochę niezrozumiały - przepraszam.
Potrzebuje obiektywnych opini, bo sama już nie wiem czy ja coś robię źle, jestem beznadziejną ofiara losu, czy może ktoś mnie źle traktuje i robi mnie "w konia". No i co mam z tym zrobić, bo mam w głowie pustkę.
Mianowicie moja siostra absolutnie nie liczy się ze mną, "kradnie" mi moje rzeczy.
Wszystkie. Począwszy od bielizny, przez kosmetyki, ubrania, kurtki, torebki buty. Bierze je bez pozwolenia, notorycznie ją przyłapuję na tym. Wiele razy bywało, że nie miałam w czym wyjść z domu, bo wzięła mi kurtkę, buty + torebkę + moje spodnie + sweter.
Może to zabrzmiało jakbym miała pełno ubrań, ale tak nie jest. W rodzinie się nie przelewa, ale nie jest tak że ona nie ma w czym chodzić. Gdyby zakładała na siebie tylko swoje rzeczy, nie stałaby się tragedia, nie wyglądała by jak żebrak.
Ja ciężko pracowałam aby sobie kupić to co mi potrzebne. Ona jeszcze sie uczy, co za tym idzie uważa że wszystko jej się nalezy. Stwierdziła, że rodzice (również harujący jak woły) MUSZĄ jej kupować ubrania, a chce ciągle coś nowego. Ciągle jej mało. Jako że ich nie stać na jej zachcianki, podbiera mi moje rzeczy. Normalnie jej rzeczy plus moje to sporo jak na JEDNĄ osobę.
Korzysta z sutuacji jaka mnie spotkała, gdy to załamałam sie po odejściu z pracy, przestałam wierzyć w siebie, często siedziałam całymi dniami w domu. Opustoszyła mi szafę jak szarańcza, nieraz serio nie miałam w czym wyjść, nie mówiąc o szukaniu nowej pracy. Zostały mi tylko jedne spodne. Większośc moich ubrań wygląda jak z lumpeksu, bo pierze praktycznie codziennie, są tak znoszone, porozciągane itd. nie mam czym się pomalować, bo wszystko mi zużyła. Zaczynam wpadac w doła, bo serio coraz bardziej głupio mi wyjść do ludzi, chodząc cały czas w tym samym.
Wiem, wiem, że są tacy co mają gorzej. Ja wiem. Staram się zebrać w sobie i zrobić coś z życiem. Ale czy powinnam obarczać winą siostrę? Niektórzy twierdzą, że szukam winnego swojej sytuacji.
Ale ona naprawdę mnie dobija tym jak mnie traktuje.
Dzieliłam mieszkanie z ludźmi obcymi, ale nikt NIGDY nie był tak bezczelny i bezwzględny jak moja własna siostra. Obcy ludzie szanowali moją prywatność, nie dotykali nawet moich rzeczy.
Jestem więc w sytuacji, kiedy mimo że zarabiałam pieniądzę, kupowałam za nie, to nie mam NIC.
Zero czegokolwiek na własność.
Zanim znajdę pracę, zarobię na jakąś stancję, ona wykradnie i żużyje mi wszystko co tylko sobie kupię. Jak krowa dojna bez dna. mam wrażenie że mieszkając z nią, będę pracować na nią całe moje życie.
Mam już w głowie mętlik, mam wrażenie że piszę jak mała żaląca się dziewczynka.
Prosze Was o szczere opinie.
Nawet jęśli uważacie że wyolbrzymiam, że to moja wina. Potrzebuję żeby ktoś mi naświetlił sytuacje, ew. podsunął pomysł, co zrobić, jak z nią "walczyć"...
|