2009-03-31, 14:35
|
#1372
|
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: Reszty nie trzeba, dalej sama trafię
Wiadomości: 26 139
|
Dot.: Wasze ulubione cytaty z sagi Zmierzchu
te rozdzialy 13-15 nie są ponoć pr[zez Meyer napisane 
Myślałam, ze zgubiłam kartkę, gdzie mialam zapisane strony z cytatami 
"- Zmierzcha - szepnął Edward refleksyjnie, spoglądając ku zachodowi na przesłonięty chmurami choryzont. Myślami wydawał się być daleko stąd. (...)
- To dla nas najbezpieczniejsza pora dnia - odpowiedział na malujące się w moich oczach pytanie. - Najłatwiejsza. Ale poniekąd i najsmutniejsza ... Kolejny dzień dobiega końca, nastaje noc. Mrok jest tak nieprzewidywalny, prawda? - uśmiechnął się smutno.
- Lubię noc. Gdyby nie ciemność, nigdy nie zobaczylibyśmy gwiazd. "

Choć dla mnie to, co powiedziala Bella ma tez jakby drugie znaczenie.
Może nie rodzina cullenow, bo to w forks, ale niektóre wampiry nie pokazują się w dzień. A jak jest noc to można je zobaczyć , coś w tyms tylu
- (...) uważaj na siebie.
- piątek w Forks bez obrażeń? Cóż za wyzwanie.
- Dla ciebie tak. - Spoważniał. - obiecaj.
- Przyrzekam mieć się na baczności - wyrecytowałam posłusznie. - Mam w planach duże pranie. To niemal sport ekstremalny.
- Tylko nie wpadnij do bębna.
- Postaram się. "
- Czy planując wyprawę do Seattle , liczylas na to, ze uda ci sie wyjechac z Forks przed zapadnieciem zmroku?
- Troche wiecej szacunku. - odparowalam. - Moja furgonetka moglaby byc babcia twojego volvo."
 
"- Daleko jeszcze? - spytałam. (...)
- Zaraz będziemy na miejscu - odparł. (...) - Widzisz to przejaśnienie wśród drzew?
Wytężyłam wzrok.
- A powinnam?
(...)
- Może to trochę za wcześnie jak na twoje oczy.
- Czas na wizytę u okulisty - mruknęłam. Edward uśmiechnął się jeszcze bardziej złośliwie"
Świetny jest  
Do tego cała strona 217 , nie chcę już przepisywać 
Albo rpzepiszę . 
- Czyż nie jestem najdoskonalszym drapieżnikiem na świecie? Wszystko cię we mnie przyciąga, pociąga, kusi - mój głos, moja twarz, nawet mój zapach! I po co to wszystko? - Niespodziewanie zerwał się na równe nogi i zniknął w lesie, by okrążywszy w pół sekundy polanę, znaleźć się pod tym samym świerkiem, co poprzednio. - i tak mi nie uciekniesz - zasmiał się gorzko.
Objął od spodu gruby na ponad pół metra konar i samym naciskiem przedramienia złamał go bez wysiłku, z ogłuszającym trzaskiem. Przez chwilę balansował belką na dłoni, po czym cisnął nią przed siebie z oszałamiającą prędkością. Kawał drewna trafił w inne sędziwe drzewo, które zatrzęsło się się od uderzenia. Edward był już tymczasem obok mnie, stał nieruchomo niczym rzeźba.
- I tak mnie nie pokonasz - dokończył łagodniejszym tonem.
Siedziałam jak sparaliżowana. Z poszarzałą twarzą i szeroko rozwartymi oczami musiałam przypominać zwierzątko zahipnotyzowane spojrzeniem węża. Bałam się go teraz bardziej niż kiedykolwiek. Po raz pierwszy bez najmniejszego skrępowania pokazał mi swoje prawdziwe oblicze. Nigdy nie wydawał mi się równie nieludzki... albo równie piękny.
W trakcie tego pokazu sił cudowne złoty oczy rozbłysły dziko, ale potem zaczęły stopniowo przygasać. Na twarzy malował się teraz głęboki smutek.
- Nie bój się - szepną tym swoim uwodzicielskim głosem. - Obiecuję... przysięgam, ze cię nie skrzywdzę.
Wydawalo się, ze najbardziej pragnie przekonać o tym samego siebie.
- Nie bój się - powtórzył, robiąc krok do przodu. Usiadł świadomie spowalniając swoje ruchy. Był tak blisko , że mogłabym poglaskac go po policzku. - Wybacz mi, proszę. Naprawdę potreafię się kontrolować. Po prostu nie spodziewałem się takiego zachowania z twojej strony. teraz będe już przygotowany "

Strasznie mi się to podoba.
|
|
|