Eh mam problem z mym kochaniem niestety wyrósł między nami ostatnio konflikt. A mianowicie kiedyś jak się poznaliśmy, zanim się pobraliśmy powiedzieliśmy sobie, że nie będziemy się ograniczać. W wolnym związku mogliśmy się spotykać z innymi i robić co nam się podoba.

Później kiedy wzięliśmy ślub cywilny (17.11.2007) parę spraw uległo zmianie, ale miało pozostać między nami to samo zaufanie, które polegało na byciu razem, ale i osobno. Pozwalaliśmy sobie na wychodzenie z przyjaciółmi bez siebie i imprezy w gronie oddzielnych znajomych. Nie przeszkadzała mu kiedyś obecność innych mężczyzn i nie był tak zazdrosny jak teraz. Od jakiegoś czasu się zmienił... Chcę wyjść z nim to on nie ma czasu jest zmęczony itd... A gdy dostaję propozycje od koleżanek- on mi zabrania, obraża się... Mówi, że na imprezie będą mnie podrywać. ja to rozumiem i się zgadzam, ale do tanga trzeba dwojga! Przecież jak nie zechcę to mnie nikt sam z siebie nie poderwie. Nigdy nie zdradziłam go, był moim drugim mężczyzną pod względem fizycznym i wiedział o tym. jesteśmy młodzi (po 21lat) ślub braliśmy szaleńczo z miłości, po kryjomu. W październiku mamy ślub przed Bogiem, a ja się zastanawiam czy tego chcę skoro on ma mnie w klatce trzymać. Istnieje stereotyp , że żona kojarzy się nam z kurą domową, albo z matką 5 dzieci siedząca w domu i gotująca mężowi obiadki. Ale nieeeee ja się nie zgadzam.

Robię to wszystko owszem, ale chcę żyć normalnie czy to coś złego?

Kocham go i nie wiem jak mu wytłumaczyć po raz kolejny, że ciśnienie rośnie między nami. Nigdzie mnie już nie zabiera. Rozmawiałam z jego mamą, a potem z nim, ale nie przyniosło rezultatu. Mówię mu, że jeśli nie chce mnie takiej to go nie zmuszam. To ma później prześwity momentami jest ok i potem wracamy do punktu wyjścia... Takich problemów jest dużo więcej i one narastają pod wpływem czasu... co robić?
Przepraszam, że taki długi wpis, ale inaczej się nie dało
