O matko, padłam

Czytam i wyciągam wnioski:
1. Jestem hipokrytką - moje dzisiejsze odkrycie. No przecież mogę przez miesiąc np. nie jeść, nie płacić rachunków i odżałować te 1000 zł, czyli całą wypłatę
2. Jeśli jednak zdecyduję się jeść, brać leki, kupować chociażby środki do niezbędnej higieny i coś z tej wypłaty wydam, to z małą kwotą ABSOLUTNIE nie powinnam na to wesele iść, z takimi "groszami" jak 200 zł to nie wypada, a przecież pójście to nie obowiązek ( a dawanie 700 stów to obowiązek?)
A moje własne wnioski:
1. Ceny rosną - fakt, moje zarobki - niekoniecznie
2. Mam płacić za te wszystkie atrakcje weselne "specjalnie" dla mnie; no ale skoro mam za to płacić, to może wg zasady "płacę - to wymagam" np. ja nie potrzebuję 5 gorących dań, dwa maksymalnie, czy dostanę jakąś zniżkę; ja wogóle niewiele jadam i piję na takich imprezach, to może ze 100 zł mniej mogę dać??
Oczywiście, traktujcie to co piszę ironicznie, ten post Anette26 mnie rozłożył.
Mam tylko nadzieję, że nigdy nie trafię na wesele osoby o poglądach jak autorka cytowanego przeze mnie wpisu.
( A raczej nie trafię, bo bywam tylko na weselach osób które dobrze znam, lubię i szanuję, a z osobą o takich poglądach raczej specjalnej bliskości nie przwiduję)