Przyczajenie
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 6
|
odezwac sie czy nie? wracac czy nie?
Drogie Wizazanki
Czytam was od dawna, ale dopiero kiedy mnie dotknal problem zarejestrowalam sie Potrzebuje Waszej rady tzn rady kogos obiektywnego, bo mimo silnego charakteru i optymizmu juz nawet ja sie poddalam Postaram sie krotko i dokladnie...
Przyjechalam na studia i poznalam chlopaka, po pol roku kolezenstwa zostalismy para. I bylismy nia dwa lata. W miedzyczasie on skonczyl studia, ale zostal w tym miescie dla mnie, znalazl prace. Widywalismy sie codziennie, mnostwo rzeczy robilismy razem. Zawsze wspolne weekendy, gotowanie, imprezy itp. Ale tez kazde z Nas mialo swoje pasje, ja babskie spotkania, on mecze z kumplami. Raz bylo zle, raz dobrze - jak to zwykle bywa Ale ogolnie dobrze Nam bylo. Po poltorej roku zaczely sie wieczne klotnie, pretensje, raz wieksze, raz mniejsze ale wiedzialam ze z kazdej wyjdziemy. W koncu musielismy sie dotrzec. Normalnie zycie. Ale z czasem to sie stalo nie do zniesienia, krotko po Nowym Roku zdecydowalismy sie na zrobienie sobie przerwy. Musielismy przemyslec czy to jest to czego chcemy, dlaczego nie jest tak jak na poczatku. Co raz rzadziej sie odzywalismy do siebie, pozniej juz wogole, jakies przypadkowe spotkania. Dla mnie byl to koniec. Przezylam to, zawsze bylam wychowywana na silna osobe u ktorej lzy sa ostatecznoscia. W koncu tak juz jest, jednym sie udaje, innym nie. Zaczelam swoje zycie, inni znajomi, swoj swiat. Odstawilam tabletki itd. Koniec. Ale wiedzialam, ze kiedys sie odezwe, do dzis mam jego rzeczy w pokoju, on ma moje. Po weekendzie majowym stwierdzilam, ze to najwyzszy czas. Ochlonelam, emocje opadly, chcialam sie normalnie spotkac. Napisalam do Niego i spotkalismy sie. Byla baaaaardzo fajnie, wspolne wspomnienia, gadalismy co sie u nas dzialo w tym czasie, masa smiechu. Stresowalam sie, ale zupelnie niepotrzebnie. Chcialabym tak po kolezensku sie spotykac i zobaczyc co dalej. Moze powrot? Na spotkaniu On sam powiedzial, ze z nikim sie nie spotyka. Pytal czy ja kogos mam. Jak mnie odprowadzil to powiedzial, zebysmy sie spotkali w przyszlym tygodniu i zebym sie odezwala...
I tutaj pojawia sie moj problem. Czekam juz kilka dni na jego znak... i nic. Myslicie, ze powinnam odezwac sie do Niego znow? Gdyby chcial to sam by to zrobil, prawda? Czekac? Czy najlepiej zamknac ten rozdzial i zapomniec? Albo spotkac sie i ostatecznie rozstac? Bo nikt nigdy nie pow, ze odchodzi choc dla mnie to bylo jasne samo z siebie, ze to koniec.
Pomozcie, bo ja opadlam z sil. Kompletnie nie wiem co robic...
P.S. Zawsze uwazalam, ze nie wchodzi sie dwa razy do samej rzeki. Ale w koncu mielismy czas na przemyslenie... nie wiem co On czuje. Zapomniec czy odezwac sie raz jeszcze?
Edytowane przez cyytrynka
Czas edycji: 2009-05-13 o 20:32
|