No to nie jestem sama

Wczoraj po pracy pojechałam do kosmetyczki. Ledwo zdązyłam przed burzą. Wchodze do domu a TZ myje podłogę ( w poprzedni weeekend- 4 dni temu była jego kolej!), nawet nie zareagowałam. Położyłam się na kanapie, TZ skończył i tak poczułam chłód, ze się pytam czy w kuchni jest otwarte okno

On mówi ze tak, bo musi wyschnać podłoga. A lał strasznie deszcz, zacinał w okna, więc mówię, ze zamknął. On że zaraz, bo schnie podłoga

Po chwili wstałam i sama poszła i o oczywiście wszystko mokre- szafki, jakieś naczynia, parapet, stołki

Mówię, zeby przyszedł i zobaczył co zrobił... przez 10 minut nie chciał iść do kuchni, tylko specjalnie siedział w pokoju.
Ręce mi już opadły. Potem stwierdził, że mam problemy psychiczne

Przykro mi się zrobiło. Każdy normalny człowiek, jak usłyszy, że jest burza to zamyka okna, a jak już zalało pokój to leci po szmate i wycięra

a on spokojnie sobie siedział i wiem ze to było specjalnie.
Ja już sama nie wiem... do czego to prowadzi
