Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - EDkowe - Poznajmy się!
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2009-06-03, 12:56   #431
the cherry blossom girl
Rozeznanie
 
Avatar the cherry blossom girl
 
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 617
Dot.: EDkowe - Poznajmy się!

Witam, chciałabym opowiedziec coś o sobie, moją historie związaną z ED.
Zawsze byłam szczupła, chuda, przezywano mnie w szkole "anorektyczka, szkielet, etc, etc" wiedziałam, że to nic, bo nie ma to nic związanego z prawdą, bo jadłam co chciałam i ile chciałam. Lubiłam jeść różne dobre rzeczy, słodycze, desery, makarony i tak dalej...Nigdy nie byłam fanką mięsa, ale to szczególnie w dzieciństwie, bo w okresie dojrzewania bardziej zaczeło mi smakować. Nie miałam nigdy problemu z obrazem samej siebie, bo lubiłam swój wygląd, figure. ALe w zeszłym roku złamałam na wiosne noge, byłam w szpitalu, rehabilitacja , ćwiczenia, dużo robiłam aby noga dobrze się zrosła i dbałam o siebie, bo wiedziałam, że tego potrzebuje. Po wakacjach wróciłam do szkoły (z nogą lepiej było) i nagle zaczełam od roku szkolnego przykładać wage do tego co jem. Moja siostra cioteczna miała jakieś odchyły z jedzeniem w czasie wakcji bo też szczupła, ale nagle zaczeła sie odchudzać. Cała rodzina w panikę i jakoś jej to wybili z głowy, chociaż też schudła, ale teraz jest już dobrze. Ja idąc (chyba) za jej przykładem też zaczełam...chociaż wiedziałam, że to mi niepotrzebne. Ale chciałam na początku TYLKO zwracać uwage na to co jem, czyli zero niezdrowego jedzenia, sama zdrowa żywność. Ale weszło mi to tak, że już zaczełam rezygnować ze wszelkich produktów, jeść tylko jakieś najlepiej warzywka i owoce. Mama zorientowała się i zaczeła szukać pomocy, bo widzi, że jej córka już nie je tak jak kiedyś. Na początku byłam u jakieś psycholog aby pogadać z nią "o tym moim zdrowym jedzeniu" , ale nic z tego nie wyszło. Minął jakiś czas krótki i już na zime , mama pojechała ze mną do szpitala. Bo nic się u mnie nie zmieniało, więc pojechałyśmy tam. Mama nie zostawiła mnie w szpitalu, bo się przestraszyła. Za bardzo mnie kocha, aby oddać mnie do szpitala. Wróciłysmy do domu i mama zaczeła mnie "karmić" tzn, kontrolowała abym zjadła. I faktycznie więcej jadłam, bo też przestraszyłam się, że ząb mi się ukruszył. Ale nie trwało to długo....po nowym roku( to było w grudniu) znowu wrociłam do starych nawyków...AHa i powiem ile ważyłam: Zawsze tak 45 (nie mam w domu wagi, ale tak gdzieś ważyłam przed odchudzaniem) moja waga spadła do 40 kg. Przy wzroście 170. Widać odrazu było po mnie tą "chudość" Okresu nie mam cały czas od października. Najgorszy okres miałam w ferie, jak wyjechałam do Włoch i tak to juz kompletnie nic nie jadłam. Rano jakieś skromne śniadanie , później w południe nic....albo jedno jabłko, a na wieczór kolacja (czyli troche spaghetii) Żałuje, że nie próbowałam włoskich specjałów, ale bałam sie utyć. Po powrocie nadal wszystko było podobnie...jadłam moze raz dziennie więcej, raz mniej, ale żadnych zmian nie było. Pod koniec marca mama postanowiła abym chodziła z nią do psychiatry. Chodziłam do pewnej kobiety i ona mnie ważyła i planowała mój jadłospis. Kazała mi tyć , abym do kolejnych zajęć utyła chociaż 1, 2 aby uniknąć szpitala. Chociaż ona widziała sprawe przegraną bo odrazu chciała mnie wysłać na oddział. Ale dała szane abym po świętach wielkanocnych wróciła z większa wagą. W Święta jadłam, bo przestraszyłam się szpitala. To był dobry chyba okres, bo jadłam dużo (mięso i tak dalej) , ale nie wiem czy przytyłam...bo po świętach urwałyśmy ja i mama kontakt z tą Panią i nie wrociłyśmy do niej.....
Także znowu musiałam radzić sobie sama. I pod koniec kwietnia miałam egzaminy i znowu zaczełam mniej jeść....od tego czasu bardzo zaczeły wypadać mi włosy i znowu wyglądałam jak śmierć. Teraz jest trochę lepiej, bo nie mam głodówki, pozwalam sobie na więcej, ale nie wiem na jak długo? Bo nadal mam swoje myśli, kontroluje to co jem , licze kalorie i nie zawsze jest dzień kiedy dużo zjem.
Czuję się troche sama w tej chorobie, bo mam brata który sie bardzo przejmuje, ale nie można z nim na ten temat zabardzo pogadać....Co do mamy...no coż, boi się o mnie, ale teraz widze, że ma dość. Ona odpuścila sobie , bo mówi "mam już tego dość, nie mam sily" także....zostałam sama z tym. Nie rozmawiam już z nią na temat tej choroby, nie wiem czy ona zdaje sobie sprawy, że to choroba???? Myśli, ze ja tylko kombinuje z tym jedzeniam, a przecież ja sama sobie z tym nie radze. Wiem ile ją namęczyłam i zmęczyłam, ale przecież jak bym mogła to chciałabym z tego wyjść....

To chyba wszystko...
mam nadzieje, że ktoś to przeczyta...
jak coś to napisze więcej, aby coś wytłumaczyć jak niezrozumiałe..
dzięki
the cherry blossom girl jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując