Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2005-07
Lokalizacja: kraina wiecznych śniegów
Wiadomości: 2 977
|
Dot.: Plociuchy i gaduły na diecie: nothing can stop us now!
Cytat:
Napisane przez ines85
dzien dobry...
gdzie sie podziewasz Słońce....??? 
tesknimy !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
|
A ja myślałam, że już o mnie zapomniałyście
Czeeesc 
Cytat:
Napisane przez Limonka1987
Chyba jesteś niepoważna jeśli myślisz, że na tym "dzień dobry" pozwolimy Ci skończyć! Mów co się u Ciebie dzieje, misiaku! Dlaczego już nas nie odwiedzasz?! Co ma znaczyć Twój nowy podpis???
Ines ma rację- bardzo za Tobą tęsknimy  A jeśli dzieje się u Ciebie coś niedobrego chętnie Ci w miarę naszych możliwości pomożemy 
|
Oj, nie wiem od czego zacząć. Co się u mnie dzieje? Prawdopodobnie mam akurat zły/ciężki okres w moim życiu . 3 września zmarła moja ukochana babcia... no i praktycznie od tamtej pory jestem jak chodzące widmo. Teraz jest już lepiej, ale na początku było mi cholernie ciężko psychicznie. Czułam się jakby mi ktoś wyrwał kawałek serca, tak bardzo kochałam babcię, a teraz nie mam już żadnej babci ani dziadka... Miałam wybuchy płaczu, złości i taki przeogromny żal (który towarzyszy mi właściwie do teraz), że już jej nie zobaczę, nie uśmiechnie się do mnie, nie przytuli, nie będzie opowiadać historii swojego życia... Na początku całymi dniami najchętniej spałam, by o niczym nie myśleć. :/ W chwili obecnej jest już lepiej, powoli dostosowuję się do nowych realiów. Pociesza mnie myśl, że jej jest prawdopodobnie lepiej, bo nie męczy się fizycznie. Okazało się, że miała również nowotwór trzustki, który przypuszczalnie tak szybko pogorszył jej stan. Nie było mnie przy jej śmierci... mama mówiła, że wyglądała jakby zasypiała, potem poleciała jej jedna łezka po policzku i koniec... Pogotowie jechało 40 min!! (a jest naprawdę blisko mieszkania babci). Ratownicy weszli akurat, gdy babcia straciła przytomność. Próbowali ją reanimować (chyba z 30 min), ale nic to nie dało. Siostra opowiadała mi, że w ogóle się nie śpieszyli. Wybiegła przed blok, żeby szybciej ich nakierować do babci, a oni szli sobie spokojnym krokiem, zupełnie się nie śpiesząc. Gdyby byli kilka minut wcześniej.... ehhh, ale wiedzieli doskonale, że to starsza kobieta (85 lat) to po co się śpieszyć?
No i tak pusto zrobiło się od tamtej pory w naszym życiu... 
Niedawno doszły problemy z Tżtem, a raczej z jego koleżanką z grupy (zamężną!). Pisywała do niego smsy na wakacjach, zupełnie nie zwracałam na to uwagi, bo nie ukrywał tego przede mną... aż tydzień temu okazało się, że do niego wydzwania wieczorami (ok. 22 - kiedy zazwyczaj ja już jestem w domu po spotkaniu z nim). Byliśmy akurat wtedy u mojej siostry, odebrał telefon. Gadał sobie z nią w najlepsze... dopiero później zaczaiłam, że to ta laska... Niby nic takiego, dzwoniła sobie bo jest gdzieś tam w Polsce w delegacji... Ekhm, no tak, tylko, że ja wieczorami będąc na drugim końcu Polski raczej stęskniona dzwoniłabym do swojego męża, a nie do kolegi z grupy?! No i sobie pomyślałam, że widocznie czegoś mojemu facetowi brakuje w naszym związku i szuka sobie innej... Oczywiście zaprzeczył, powiedział, że mnie kocha i jest mu ze mną dobrze, a laska przecież ma męża i dzwoni do niego czasami pogadać. Zobaczymy.. (już ją namierzyłam na NK, jakbym miała jakieś wątpliwości co do jej intencji, wyślę jej ciekawą wiadomość ).
Cytat:
Napisane przez JoyceSky
Dzień dobry!
Dzisiaj jest trochę lepiej, więc w pierwszej kolejności zaglądam do Was. Nerwica strasznie mi dokucza, dziewczyny. Znowu jest naprawdę źle - tak samo jak miałam półtora roku temu przed pójściem na terapię. Chciałam jakoś przetrzymać, ale chyba nic dobrego z tego nie wyniknie, więc w poniedziałek znowu odwiedzę psychiatrę, jak na razie jestem na xanaxie. Ale oki, już nie zanudzam o tej nerwicy, bo ostatnio tylko o tym piszę.
|
Hej kochana
Joyce, przyznam się, że podczytywałam co pisałaś o swojej nerwicy... Nie chcę się wtrącać (obiecuję, że więcej nie będę , ale nasuwa mi się myśl, czy w takiej sytuacji przeprowadzka do rodziców to dobry pomysł. Z jednej strony taka konfrontacja dałaby obraz tego, jak faktycznie poradziłaś sobie z tym problemem, bo być może jesteś na tyle silna psychicznie, że jesteś w stanie normalnie funkcjonować. W dodatku psychoterapia na miejscu na pewno ułatwiłaby ten proces. Ale z drugiej strony, czy nie jest może tak, że jeszcze się nie przeprowadziliście, pojawiła się jedynie decyzja o tym, a już nasilają się Twoje objawy? (oczywiście to moja hipoteza, być może jest inna przyczyna, poza tym nie wiem jak dotąd funkcjonowałaś z nerwicą). Co się stanie, kiedy będziecie mieszkać pod jednym dachem z "przyczyną" Twoich problemów i lęków? Myślisz, że będzie ok, poradzisz sobie? No i pamiętaj, że leki leczą tylko objawy..., ale połączenie z regularną psychoterapią daje dużo lepsze rezultaty. Trzymam oczywiście kciuki, żebyś dała sobie radę kochana Jesteś zuch dziewczyna i wierzę w Ciebie!
Cytat:
Napisane przez JoyceSky
Niuniuśka - YaY! You're back! Co u Ciebie, kochana?
|
Widzę, że Ty też kochana na miejscu. Cieszę się, że wróciłaś do nas. A u mnie, jw. - w odezwie do Limonki 
Oj, ale się rozpisałam. 
Zmykam zrobić sobie jakiś obiadek. Wieczorem mam spotkanie, na które nie mam zupełnie ochoty iść:/ (ale zrobię to chyba, bo tż mnie prosił). Poza tym łapie mnie jakieś choróbsko po raz drugi. To pewnie moje dzieciaki na praktykach przynoszą zarazki ze szkoły, brrr. Aaaa, wczoraj dostałam dobrą wiadomość. Jedna z wychowawczyń świetlicy socjoterapeutycznej, w której robię te praktyki, sama zaproponowała bym zostawiła swoje cv u nich. Akurat w tej świetlicy jest komplet, ale być może gdzieś indziej potrzebują personelu i porozsyłają moje cv tu i ówdzie. Całkiem fajno.
Z lepszych wiadomości, dowiedziałam się, że rozpoczynam ostatni rok dopiero 26 października Zawsze to dodatkowy miesiąc wakacji
Aaaa, żeby nie było -> z dietą było do bani, teraz jest trochę lepiej bo @ mi się skończył i nie rzucam się ze ślinotokiem na lodówkę. Mimo wszystko, wagę omijam szerokim łukiem.
Trzymajcie się wszystkie
__________________
I can.
I will.
End of story.
|