Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-12
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 14 348
|
Dot.: "Te" które podrywają naszych mężczyzn
Miałam kiedyś taką nieprzyjemną sytuację, skończyło się wielką awanturą. Kilkanaście lat temu bylismy na wakacjach w Węgorzewie z moimi rodzicami i moim chłopakiem (obecnie mężem). Naprzeciwko nas w domku mieszkalo małżeństwo w wieku moich rodziców z dwiema córkami. Siadalismy sobie wspólnie przy grillu, graliśmy w karty na werandzie. Któregoś dnia sąsiedzi zaprosili mojego chłopaka (tylko jego) na imprezkę z wódeczką. On spytał mnie czy nie mam nic przeciwko temu, aby poszedł. Poczulam się bardzo urażona zachowaniem sąsiadów, ale powiedziałam OK, idź. Siedzieli przed domkiem i imprezowali, razem z siostrą tej pani, która przyjechala do nich na parę dni, taka tleniona blondyna grubo po czterdziestce, z gatunku tych ktore uważaja, że nadal są w wieku licealnym.
Siedzialam z rodzicami, ale wszyscy mielismy humory takie do kitu. W końcu poszlismy spać. Budze się koło godziny pierwszej, miśka nadal nie ma. Wychodzę przed domek, całe towarzystwo gdzieś poszło. Wkurzylam się i domyślilam się, że imprezka przeniosła sie do baru na samym dole, gdzie chodziło się na piwo, bilard i rzutki. Ponieważ szlag mnie trafił, poszlam tam. Towarzystwo oczywiście siedzi przy barze. Mój misiek pijany jak bela siedzi przy barze, a tleniona lala tuz koło niego, tak, że mało na niego nie wskoczy. Zagotowało się we mnie. Podeszlam i powiedziałam "O, witam Państwa, mogę się dołączyć, bo trochę mi się samej nudzi". Misiek wybełkotał "siadaj, kochanie", lalunia tylko się spojrzala. Powiedziałam uprzejmie "przepraszam, mogę tu usiąść?" i zaczęłam się wciskać pomiędzy nich. Lala przesunęła się może z 10 centymetrów - nie wiem, na co liczyła. A że potrafię być agresywna, siadając tak ją popchnęłam łokciem, że mało z ławeczki nie spadła. No ale usiadlam między nimi i zaczęłam romawiać z miśkiem, zupełnie ja ignorując.
W pewnym momencie zapytalam, czy możemy już iść do domku, bo robi się nudno. Lala zaproponowala grę w bilard. Na co ja, e we trzy osoby to tak nie bardzo, jak ona to widzi. Wpadła na pomysl, że Sławek bęzie gral raz z nią, raz ze mną. Odparlam, że nie będę tu stac i się przyglądać jak inni grają i albo gram razem ze Sławkiem, albo wracamy do domu. Misiek stwierdził wtedy, że chyba faktycznie wrócimy do domu, no i poszliśmy. O późniejszej awanturze nie będę wspominać, dośc, że lala chyba zrozumiala o co chodzi, bo przez resztę pobytu trzymala się na dystans.
|