2009-10-15, 08:59
|
#7
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: WARSZAWA
Wiadomości: 1 304
|
Dot.: wesele w klubie i obiad dla rodziców - pytania
Teraz mam chwilkę czasu to napisze co obiecałam
Ślub mieliśmy w Pałacu Ślubów na Warszawskiej Starówce o godzinie 13:15. Na Jezuickiej bodajże 3 załatwiłam przepustki na wjazd samochodem pod pałac ślubów (czeka się tydzień). Podobno wpuszczają i bez ale zawsze lepiej taką mieć. Wydają 2 sztuki (na 2 samochody) na 2h - jedna dla państwa młodych, a druga teoretycznie na dowóz osób starszych.
Początkowo szukaliśmy obiadu na Starówce ale ceny nas powaliły... od 180zł od talerzyka + alkohol + tort i wiele innych zależnie od miejsca. Podobno w Honoratce na Miodowej jest taniej ale tam nie dotarliśmy. założeniem do tego miał być pub dla znajomych na jakąś 20:00 gdzieś w parku w okolicach stadionu dziesięciolecia ale nie wypaliło, bo strasznie podnieśli nam stawki.
Zaczęło się wertowanie stron internetowych pubów warszawskich, nie za dużych tak żeby można było wynająć całość tylko dla siebie. I przypadkiem trafiliśmy na Rozdroże. Małą restaurację koło zamku Ujazdowskiego. Na poziomie widocznym z ulicy jest przeszklona restauracja, a w piwnicach pub, który można niedrogo wynająć. A w zasadzie to za sam wynajem nie płaci się nic. Pani menadżer powiedziała nam tylko jaki chciała by mieć minimalny utarg z wieczoru i za taką kwotę zamówiliśmy jedzenie i piwo. Taki układ był dla nas bardzo wygodny. Wszystko w jednym lokalu.
Mieliśmy obiad na 24 osoby. Więc w restauracji byli też inni klienci ale to nam nie przeszkadzało. Dostaliśmy duże stoły zestawione w literę L, ładnie udekorowane (na ich koszt) bez jakichś ekstrawagancji - białe obrusy, ładne serwetki i kwiaty. Dekoracje zostawiłam do ich decyzji. Nie chciałam jakiejś pompy, bo i po co. Umowę tylko mieliśmy że kupimy wino do obiadu na zewnątrz i zapłacimy korkowe po 10 zł od osoby (kupiliśmy w sumie 20 butelek- większość 0,7L i kilka 1L) To się bardziej opłacało niż kupno wina u nich, ale to już zależy kto jakie pija i czy ma czas je kupić i dostarczyć (to co zostało znieśliśmy do pubu już bez dodatkowych opłat) Wstępnie obiad miał być o 15:30, dotarliśmy o 15:00, ale żeby ich nie pośpieszać poszliśmy na spacer wzdłuż Agrykoli. Było powitanie chlebem (b.ładnym) i solą - prezent od lokalu. A dla wszystkich lampka szampana. Nie chcieliśmy wódki do obiadu. Obiad był przewidziany na 4h, a w zasadzie zajął 3 Były przystawki, zupa, drugie danie, a na deser lody, bo nie chcieliśmy tortu. Po sytym obiedzie i przy upale na dworze stwierdziliśmy, że to będzie za dużo. Na życzenie restauracja zamawia tort i nie trzeba tego robić samemu. Nawet pojawiła się kapela Romska. Grali akurat w ogródku obok i zaprosiliśmy ich do siebie i tak przypadkiem wyszły nam tańce przy obiedzie Nie przesadzajcie z ilością jedzenia, bo potem zostaje.
Pub mieliśmy na 20:00 - z obiadu zostało z nami tylko kilka młodych osób i świadkowie. Reszta rodziny się rozjechała do domów. Myśleliśmy, że przez te 2h się przebierzemy i udekorujemy sale, ale okazało się, że wszystkie balony które przywieźliśmy wcześniej zostały nadmuchane i rozwieszone Nie mieliśmy na wieczór DJ`a (pub ma jakiegoś zaprzyjaźnionego jak potrzeba) bo mój małżonek zajmuje się nagłośnieniem, więc sami sobie wszystko zrobiliśmy. Mieliśmy laptopa i dodatkowe głośniki bo pub`owych było nam mało i własną play listę. Założeniem było dużo muzy i około 1h karaoke, a wyszło odwrotnie jak się rozśpiewali to tak prawi do 4 nad ranem. Do pubu zostały zniesione wszystkie przystawki których nie zjedliśmy przy obiedzie. A wszystko co zostało po pubie dostaliśmy zapakowane do domu. W sumie zapłaciliśmy za 3 beczki piwa, ciepłe jedzenie (kiełbaski, szaszłyki, kąski piwne, zakąski do tego) i owoce. Chipsy, ciastka i napoje gazowane, soki i słodycze przynieśliśmy sami (sporo nam zostało) Ktoś z gości kupił flaszkę wódki, ale to na swój koszt. Byli poinformowani, że za każdą ekstrawagancję barowa płacą z własnej kieszeni i nikt nie protestował. Pub był na pół siedząco pół stojąco z miejscem do tańca. Wchodzi tam ok 50 osób w ten sposób. U nas miało być 60 wyszło koło 45 i było OK.
Tak myślę o czym jeszcze napisać istotnym, ale chyba na razie mi nic do głowy nie przychodzi. Jak cos to pytajcie. Gdzieś ma jeszcze zapisane ilościowo rzeczy które kupowaliśmy sami, to jak potrzeba to poszukam.
__________________
Mam na imię Dominisia ale mama mówi na mnie "Paszczak" bo ciągle bym coś jadła: mleczko, śpioszki. Tatę też czasem podgryzam, ale on mleka nie daje 17.10.2011 ważyłam 3600gr - teraz trochę schudłam. No wiecie kobieta od samego początku musi dbać o linię Mierzyłam 54 cm.
Edytowane przez 81gosia
Czas edycji: 2009-10-15 o 09:59
|
|
|