Dot.: Jak sobie z tym poradzic
Czytając twój post, wróciły wspomnienia o tym, jakie piekło przeżyłam w szkole- powód oczywiście był inny- mieć inne zdanie, niż przywódca grupy, wtedy było wręcz przestępstwem i skazywało na samotność!
Co chcę powiedzieć- dziś, mądrzejsza o pewne doświadczenia- mogę ci śmiało powiedzieć- to nie są przyjaciele. Dziś cieszę się, że szybko się o tym przekonałam. I z dzisiejszego punktu widzenia wiem, że gdybym to wcześniej zrozumiała, nie odczułabym tego aż tak bardzo.
Czułam się beznadziejna, tak jak ty- dziś wiem, że cierpiałam przez to, że byłam wartościową dziewczyną.
Przyjaciółka, która wiedząc, że masz chory żołądek, dla własnych korzyści nagle zapomina- to NIKT.
Gdybym cofnęła się o te kilka lat, to wiesz, co zmieniłabym w mym zachowaniu?
Zamiast chodzić sama, zgarbiona, nie odzywać się i prawie płakać w duchu,
kroczyłabym dumnie z podniesioną głową, przekonana o własnej wartości.
I świadomością, że nie zawiniłam.
To najbardziej bolesne co mnie spotkało - dowiedzieć się, że ktoś, kogo uważałam za przyjaciela, nigdy nim nie był.
Najgorsze, co możesz zrobić, to próbować się dostosować, chodzić za nią.. przepraszać, zadawać kolejny raz pytanie "Dlaczego?"
Co do przeniesienia- ja się przeniosłam, do cudownego gimnazjum.
Jednak- żałuję, że poniekąd dałam im wygrać, byłam zbyt słaba.Dziś bym się nie przeniosła.
__________________
Tam, gdzie wszyscy myślą podobnie, nikt nie myśli zbyt wiele..
|