Wróciłam..
W ogóle to była wyprawa mojego życia!!!!!
Z Olkiem połączonym w pewnej mej dyskretnej części ciała i ze zwisającym Majkolem majtającym mi się pod nogami. Ciężko się chodziło i ludzie w autobusie dziwnie patrzyli jak musiałam zająć dwa siedzenia. Ale jaka przyjemność

Dzięki Groniu
W ogóle to mojej mamuśce zachciało się Maca.. więc pojechałyśmy...
W trakcie jedzenia (ona właśnie skończyła Mac Chicken'a, który był opakowany w takie tekturowe pudełko. Wiecie jakie

) rozmawiamy.. i ja jej nie chciałam czegoś tam powiedzieć. To ona (w Macu pełnym ludzi) rozłożyła to pudełko i założyła sobie na głowę

Oczywiście natychmiast jej wszystko powiedziałam, a do tego Maca już więcej nie pójdę
