Kate, Kareninko - śliczne te Wasze bobasy

Jeszcze raz gratuluję szczęśliwym Mamusiom
Tak
Brombusiu... Miałam wczoraj napisać jak po wizycie ale nie byłam w stanie bo pół wieczoru przeryczałam a potem poszłam spać...

Strasznie mnie ta wizyta u gin zdołowała... Od razu piszę że nic strasznego się nie stało, ale... no właśnie. Ginka mnie zbadała i okazało się że szyjka macicy już mi się całkiem posypała - generalnie niewiele z niej zostało a to 33 tydzień czyli na rodzenie jeszcze za wcześnie. W związku z tym czeka mnie leżenie... plackiem. Wstawać mogę tylko do wc a poza tym mam w ogóle nie chodzić. Ginka mówi że muszę tak wytrzymać najblizsze dwa-trzy tygodnie - tak do 35-36 a wtedy gdyby coś to mogę już rodzić. Podwoiła mi dawkę luteiny i magnezu i kazała uważać na skurcze - gdyby się pojawiły to szpital.
Kurcze, boję się tego wszystkiego, jak to będzie... Samo leżenie to jeszcze jakoś może zniosę, ale doła i tak złapałam. Po pierwsze martwię się o dzidzię żeby za wcześnie się nie chciala urodzić, do tego dochodzi ta nieszczęsna cukrzyca ciążowa która też może dawać jakieś powikłania, bakteria na szyjce... normalnie komplet

Poza tym tyle miałam planów na te najblizsze tygodnie... TŻ wreszcie ma wolne weekendy więc dzisiaj mieliśmy jechać po wózek i łóżeczko i doopa... Tyle rzeczy do kupienia nam zostało... wreszcie mamy na to czas i co z tego skoro ja jestem uziemiona... Zaczęłam prać rzeczy Małej i nawet tego nie mogę skończyć - nie mówiąc już o prasowaniu. Normalnie wyć mi się chce

Wracam na łóżko... Postaram się czytać co u Was i odzywać od czasu do czasu...