Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Wyszłam za mąż, zaraz wracam
Podgląd pojedynczej wiadomości

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2009-10-28, 11:28   #8
patsewnu
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-10
Lokalizacja: mój mały kawałek podłogi
Wiadomości: 47
Dot.: Wyszłam za mąż, zaraz wracam

Cytat:

patsewnu hmm przykra sytuacja, a powiedz mi co Cię takz aślepiło? Wizja pięknej sukni, całęj otoczki, itd? Co sie stało, ze dopiero po ślubie odkryłaś, ze nic Cię z tym człowiekiem nie łączy?
Co mnie ślepiło??
Hmmm, zamieszkaliśmy ze sobą po około 6 miesiącach. Połowę pierwszej wspólnej nocy przepłakałam, nie wiem czemu...źle się czułam z tym, że zamieszkałam z kimś na tzw. kocią łapę. To nie mieściło się w moim światopoglądzie, ale tak było nam wygodniej. Mijały tygodnie, miesiące, lata, nie było źle (teraz wiem, że dobrze też nie było). Wiedziałam jaki on jest, czego mogę się spodziewać po tym człowieku. Nauczyłam się go akceptować i siedzieć cicho. Myślałam, że tak powinno wyglądać życie. W końcu postanowiliśmy się pobrać, bo skoro i tak już tyle czasu ze sobą jesteśmy....

Dzień mojego ślubu był jednym z gorszych dni mojego życia, jeśli nie najgorszym. Nawet się nie stresowałam, podeszłam do wszystkiego bezuczuciowo. Składając przysięgę nawet nie patrzyłam mu w oczy.
Co do sukni ślubnej nigdy o niej nie marzyłam, także wesele i ta cała szopka z nim związana nie była szczytem moich pragnień.

Pytacie czemu więc wyszłam za mąż. Nie wiem sama. Pochodzę z tradycyjnej rodziny i uznałam, że taka musi być kolej wypadków...
Wiem wiem, głupota straszna...teraz to wiem...

Ja tego człowieka chyba nigdy nie kochałam, tylko się oszukiwałam, że to miłość. Pewnie byłabym z nim jeszcze przez długie lata, a może i do końca życia, gdyby...

Właśnie! Gdyby

Gdyby, nie był tak złym i egoistycznym człowiekiem. Ponadto baaardzo inteligentnym, co pomagało mu mnie zaszczuć.

Doszło do tego, że nie mogłam nic powiedzieć na niego czy przeciw jemu, bo odwracał tak kota ogonem, że to ja jestem winna, albo po prostu płakał rzewnymi łzami i szlochając mówił, że leżącego się nie bije. Kiedyś nawet wstał z łóżka i taki zapłakany poszedł do kuchni, wziął nóż w rękę i tak stał.... Stwierdził, że musiał coś zrobić żebym przestała go męczyć i krzyczeć na niego (tzw. krzyczenie zdarzało mi się może raz na dwa miesiące)....

Jeśli chodzi o seks, to robiłam to z obowiązku, bo wg niego raz na dwa dni to minimum. Jak nie miałam ochoty, to wprowadzał taką atmosferę w domu, że wolałam się poświęcić. Potrafił mieć pretensje nawet o to, że okres mi się zbliża, więc powinniśmy zrobić to na zapas.

Pewnego dnia pojechałam z koleżankami nad morze na jeden dzień, on nie chciał z nami jechać, bo wybrałysmy nie tą miejscowośc ktora on chciał. Po powrocie odebrał mnie z dworca i pierwsze jego slowa, ktore uslyszalam brzmiały: "chcę rozdzielności majątkowej", a dlaczego?? bo zachowuję się jak panienka na wydaniu. A jak nie podpisze to on bedzie się ze mną sądzić o to. Bo on chce walczyc o miłość.

Achh... może skończę ten wywód, bo nikt do końca postu nie dobrnie
W kazdym razie moglabym pisac i pisac...niestety
__________________
Żyj i pozwól żyć innym
patsewnu jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując