Rozeznanie
Zarejestrowany: 2009-07
Lokalizacja: so far away
Wiadomości: 619
|
Problem z poczuciem własnej wartości
Od niedawna chodzę do nowej szkoły, ale wciąż nie mogę znaleźć bratniej duszy. Trwa to od września. Już na początku czułam, że tu, tak jak wszędzie, dziewczyny dzielą się na tzw. ''grupki''. Zaprzyjaźniłam się z pewną dziewczyną i fajnie nam się razem żyło . Inne dziewczyny wprawdzie niekoniecznie lubiły tą osobę więc automatycznie wykluczały mnie, chociaż wcale mnie nie znały. Ta dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że jest tak nielubiana. Nagle zaczęła się przyjaźnić z kimś, kogo ja nie lubię. Uświadomiłam sobie, że skoro zostawiła mnie na lodzie teraz ani ona ani tamte mnie nie lubią. Chodzi głównie o osoby z równoległej klasy. Z mojej teraz tak naprawdę przyjaźnię się z chłopakami i tylko jedną dziewczyną. Ostatnio kiedy ta dziewczyna poszła do innej mocno do mnie dotarło, że nie jestem 'uniwersalna' i nie mam tak, że mogę np. zawsze z każdym gadać, często się wstydzę. Ale to głównie z tego powodu, że inne dziewczyny są po prostu wredne, a ja nie chcę taka być, jak one. CO ROBIĆ? Ratunku, pomóżcie.
---------- Dopisano o 22:25 ---------- Poprzedni post napisano o 22:14 ----------
Z mojej klasy bardziej są fajni chłopacy, ale z równoległej jest parę spoko dziewczyn. Chciałam się z nimi zakolegować, bo jednak u nas jest tak, że na przerwie bardzo się mieszamy klasowo. Ale teraz się tak źle nastawiłam, że tamta dziewczyna sobie ode mnie poszła i wgl. zaczęłam wyolbrzymiać że niby jestem w nowej szkole taka nielubiana, że teraz już się wgl boję zagadać, a jak tak cicho siedzę, smutna i zamyślona, to nie mogę liczyć, że będzie cud i ktoś do mnie zagada. Potem gadałam z mamą i mi tłumaczyła, że mogłam mieć zły dzień, że na pewno trochę przesadzam. Kazała mi też spojrzeć na to z innej strony, innego punktu widzenia, nie nakręcać się i uwierzyć w siebie. Trochę pomogło . Ale i tak dzień po największej załamce nie byłam w szkole. Staram się teraz zagadywać do innych osób itd. ale wciąż mam lekkiego dołka. Wiem, że były tu podobne wątki, ale mi bardzo zależy na opinii w tym konkretnym przypadku. To nienormalne, że tak się tym przejmuję. Przecież nie muszę koniecznie mieć w tej szkole przyjaciół, mam ze starej. Ale z drugiej strony nie mogę być takim odludkiem totalnym. Strasznie się martwię. POMOCY! Nie wiem jak sobie radzić. Kiedyś byłam bardziej asertywna. Miałam 3 dobre przyjaciółki w klasie, a z resztą dziewczyn zawsze miałam na pieńku, ale miałam to w d****. Wiedziałam, że dokuczając mi chcą się dowartościować, bo mi czegoś zazdroszczą. Te 3 dziewczyny mi wystarczały. Tu nie mam w klasie osoby, która jest SUPER, ale teraz się chociaż z jedną przyjaźnię. Oczywiście tą niekoniecznie popularną i towarzyską. Ja wgl. w szkole jestem cicha, zamknięta w sobie. A w domu i ogólnie poza szkołą jestem po prostu sobą-dużo gadam, żartuję i się śmieję. CO MAM ROBIĆ? PROSZĘ O SZYBKĄ, MĄDRĄ ODPOWIEDŹ BO MAM LEKKĄ DEPRECHĘ.
Liczę na Was, niezawodne Wizażanki! 
---------- Dopisano o 22:27 ---------- Poprzedni post napisano o 22:25 ----------
Dodaję, że nie byłoby takiego problemu, gdyby nie to, że to nowe gimnazjum, i jeśli nie zacznę być asertywna i pewna siebie, to będę się przez te trzy lata męczyła. Muszę działać bo wiem, że wyrobioną opinię trudno potem zmienić.
HELP.
|