Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2004-03
Wiadomości: 11 425
|
Przegrałam z komputerem...
Dowiedziałam się tego wczoraj "oficjalnie"...i nie potrafię sie pozbierać.
Mój TŻ studiuje informatykę,a komputer to połowa jego zycia.Widujemy się prawie codziennie od 20 -22. W weekendy praktycznie nigdy,bo on studiuje zaocznie i zjazdy ma najczęściej co tydzien,a jesli nie ,to jest w pracy. Poprzedni weekedn miał wolny,ten też,to pierwsza taka sytuacja od wrzesnia.
Liczyłam ,ze spędzimy trochę wiecej czasu razem,zrobimy planowane od dawna rzeczy,na któe nigdy nie było czasu. Nie wymagałam ,że poświeci dla mnie całe weekend,każdy przeciez potrzebuje czasu tylko dla siebie. Chciałam np.dwóch godizn wiecej,spaceru po poludniu,bo zaczyna sie wreszcie robić ciepło.
Tamten weekend nie poruszylam tematu,odpusciłam sobie,chcialam,zeby odpoczal.W ten piątek wieczorem zapytałam czy ma jakie splany na sobotę i usłyszałam "no widzimy sie jak zwykle o 20" .Zaplanowałma sobie popołudnie z kumplem,najpierw spacer,pożniej film.
Z TŻ spotkałam się wieczorem,poszlam do niego a on...siedział przy komputerze Na sczescie nie na tyle dlugo,zeby zdazył mnie trafić szlag. Było całkiem miło,chciałam z nim porozmawaić,powiedzieć,ze liczyłam na to,że poświęci mi troszkę wiecje czasu i zaczeła się awantura. Dowiedziała, się,że chcę mu zabrać 2 wolne weekendy w ciągu pół roku,że jestem egoistką,bo jego uszczęśliwia siedzienie przed kompem,a ja chce mu to odebrać,że wymagam od niego za dużo. I że jak nie zrozumiem jego hobby to będziemy mieć problemy,i że.....z tego nie zrezygnuje nigdy,a jelsi ja tego nie zaakceptuje to ze mnie owszem.
Po prostu mnie zatkało.
Zawsze myślałma,że to ta kochana osoba jest najwazniejsza. Nigdy nie chciałam,zeby z czegoś rezygnował.Miałma nadzieje,ze dojdziemy do jakiegos kompromisu,ale nie ma na to szans. Moge sie z tym pogodzic ,albo zakonczyc przeszło 2-letni zwiazke z powodu komputera.
Jest mi źle.Cholernie źle.Przeszłam wczesniej przez trudny toksyczny związek (łacznie ze zdrada) ,obiecałam sobie nigdy sie nie angazowac zbyt mocno,ale z moim aktualnym TŻ prysły wszelkie obawy.
Mam do niego żal,ze mnie "oswoił" a teraz kaze sie wycofac. Mam wraznie,że nie jestem mu potrzebna.
Powiedziałma mu to wszytsko,ale słyszye tylko "ja,komputer,moje hooby,musisz to zrozumieć" Ale nie dociera do neigo to,ze ja naprawde nie chce go od tego komputera odciac.Samą mnie pochłania komputer i internet w dosc duzym stopniu ,ale nigdy dla zadnej maszyny nie zrezygnowlam bym z TŻ 
Poza tym jest w porządku,troszczy się o mnie,moge na niego liczyć,wierzę,że mnie kocha,tylko chyba na swój sposób.
Co mam robić? Nie chcę konćzyć tego w taki sposób
|