Przyczajenie
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 2
|
nauki weekendowe
Śluz i termometr
- czyli koszmar nauk przedmałżeńskich
Gdy odbierasz zaświadczenie o ukończeniu katechez, małżeńska para prowadzących składa Ci gratuluje. I dobrze – bo trzeba się wykazać nie lada cierpliwością, by wysłuchiwać kilkunastu godzin banałów i nie wybuchnąć złością gdy próbują wtłaczać Ci wiedzę na poziomie klasy 4 szkoły podstawowej. Innymi słowy osoby na sali – często z wyższym wykształceniem bądź studentów traktuje się jak głupków! Jako osoba z wyższym wykształceniem nie zgadzam się z tym, by traktowano mnie i mojego narzeczonego w sposób stereotypowy i na poziomie uwłaczającym naszej osobistej godności. Ktoś może zapytać: skoro było tak źle to dlaczego Pani nie wyszła bądź nie zadała pytania? I dochodzimy do sedna: otóż pieniądze za kurs pobierał ksiądz na samym początku. Oczywiście zaświadczenia wydaje się następnego dnia po ostatnich naukach. Każdy na sali milczy, przeklinając jedynie w ubikacjach i na zewnątrz. Bo najważniejsze jest zaświadczenie – by ten koszmar nie musiał śnić się dwukrotnie! Para małżonków – oboje katecheci – nie zadali sobie trudu by choć raz odwołać się do słuchających i zachęcić do zadawania pytań, czy tęż zapytać czy są jakieś wątpliwości lub czy ktoś ma odmienne zdanie i dlaczego. Rozumiem, że opanowali monopol na Prawdę a ucząc w szkole wyznają zasadę, że nauczyciel jest mądry a reszta niekoniecznie. I uwaga powołują się tylko na WIARYGODNE źródła! A więc kilkadziesiąt razy pada: z naszego doświadczenia, mówi się, wiadomo jest, że, nasi przyjaciele…itd. Raz w przeciągu 2 dni nauk pada odwołanie do źródła – encykliki Humanum Vitae Pawła VI.
W sali katechetycznej przy Kościele Dobrego Pasterza zasiadło w ostatni weekend 25 par – w różnym wieku – od 18 do 50.
Decydując się na ślub w kościele katolickim każda para narzeczeńska musi odbyć nauki przedmałżeńskie zwane katechezami - bądź w cyklu czterotygodniowym bądź weekendowym. Wybierając nauki w Krakowie miałam nadzieję, że wysłucham ciekawych wykładów psychologa, seksuologa, ginekologa, księdza. Niestety para małżonków zastąpiła wszystkich specjalistów – mówiąc na każdy z tematów zarezerwowanych dla powyżej wymienionych specjalizacji na poziomie klasy 4. By nikt mi nie zarzucił antyklerykalizmu i nie pojawiły się glosy iż bezpodstawnie atakuje Kościół katolicki, od razu zaznaczam, że jestem osobą wierząca i praktykującą, mającą przeszłość w ruchach katolickich młodzieżowych oraz finał Olimpiady Teologicznej. Nie zaliczam się więc do grupy tych, którzy jechali na nauki z przymusu.
Stłuczki, grawitacja i facet mięśniak!
Cykl wykładów dla osób przygotowujących się do sakramentu małżeństwa zaczął się od definicji miłości – oczywiście na poziomie rozumienia potocznego. Następnie każdy musiał wyciąć serce i wypisać zalety ukochanego a swoje wady. Gdybyśmy siedzący na sali mieli problem z rozumieniem słuchanych – jakże skomplikowanych – treści para małżeńska ilustrowała je scenkami. I tak długopis położony na krześle okazało się, że popchnięty spada na podłogę! Nieważne jaka energia działa potencjalna czy kinetyczna (prowadzący wymienił je dwie i nie wiedząc w końcu która przyjął nazywać wszystko grawitacją). Miało to obrazować, że zawsze jest przyczyna i skutek! Wow!
Kolejna scenka opisująca różnice psychoseksualne w sferze koncentracji i uczuć: pan stanął na krześle i wykręcał kratkę wentylacyjną podczas gdy pani ściągała go z tego krzesła. Wniosek: mężczyzna myśli jednotorowo; kobieta ma podzielną uwagę a jej myślenie opiera się na intuicji, a nie na czystej logice i dlatego ściąga z krzesła owego pana. Przypominam, że dalej jesteśmy na kursie dla narzeczonych, a nie w sali szkolnej. Co nas jeszcze różni z ich doświadczenia: otóż to, że mężczyzna stara się myśleć (drodzy Panowie jeśli nie zdawaliście sobie z tego sprawy to niestety ale nie myślicie! Co więcej mężczyzna koncentrując się na jednej rzeczy ( tu także scenka) nic nie słyszy, nic nie widzi. Bez nawiązania kontaktu wzrokowego i zostawienia obok niego nastawionego minutnika lub sekundnika nici ze wspólnej kolacji.! Ale bonus dla Panów jest taki, że sami mogą zdecydować ile minut im potrzeba! To nie program Superniania!
I dalej definicja życia małżeńskiego – znów z doświadczenia. Tym razem bez scenek ale z przenośnią! Małżeństwo jest jak zdobywanie prawa jazdy – tłumaczy Pani – zdarzają się tłuczki, zderzenia itp. Podobnie w małżeństwie dochodzi do kłótni i starć. Odkrywcze prawda? I tak dochodzimy do rozwiązywania konfliktów małżeńskich. I ponownie z ich doświadczenia ważny jest stół – do rozmowy oraz herbata.
Całowanie na żądanie!
W telewizji nierzadko widzi się, że podczas jakiejś gali czy uroczystości para celebrytów w chwili gdy najeżdża na nich kamera przytulają się i całują, by wszyscy widzieli jak im ze sobą dobrze. Zawsze mnie mierziło. I cóż się okazuję, że na komendę prowadzących należy okazać sobie czułość: i tak prawą ręką, lewą ręką, samym wzrokiem. Jak każą to się przytul. Ćwiczenie kolejne tym razem chyba na poziomie przedszkola ale bez kredek. Na kartce papieru para ma narysować swoje marzenia: a więc powstaje 50 domów, 30 psów, 10 kotów i kilkanaścioro dzieci i podobnież samochodów. Pan zbiera karteczki i je omawia – dodając to lub owo. Po kilku minutach zadaje pytanie: co czuliście gdy zmieniałem wam marzenia? Przypominam na Sali siedzi 50 dorosłych osób – często z wyższym wykształceniem.
Tylko dla wytrzymałych
Jeśli jesteś bardzo wrażliwy opuśc ten akapit bo może zniesmaczyć niejednego. Zasadnicza część wykładów poświecona została naturalnemu planowaniu rodziny czyli NPR. Zaczęło się od budowy narządów rodnych męskich i żeńskich – bo przecież nie każdy wie co nosi w sobie. I tak złota rada od Pani dla wszystkich panów : nie wolno przegrzewać jąder! Należy zrezygnować z obcisłej bielizny, długa jazda za kierownicą także wpływa na nie niekorzystnie.
Po omówieniu budowy anatomicznej człowieka – klasa 4 szkoły podstawowej – zapłodnienie. Budowa plemnika i komórki jajowej – znów jesteśmy w szkole podstawowej. I w końcu zasadnicza część wykładu – kilkadziesiąt minut o termometrach i śluzie. Darując sobie opis metody dra Rötzera przedstawię kilka przykładów owej doświadczonej pary. Otóż dowiadujemy się, że temperaturę należy mierzyć o 6.30 każdego dnia termometrem rtęciowym( co na to Unia Europejska wycofująca je z użycia – czyżby byli w spisku?) najlepiej 5 do 8 minut w pochwie bądź odbycie – jama ustna jest nienajlepszym miejscem ponieważ niektóre z nas śpiąc mogą otwierać buzię. Śluz należy obserwować codziennie – uwaga z doświadczenia Pani – ważny jest papier toaletowy. Gdyż obecnie na rynku istnieją takie papiery, które zbyt szybko wchłaniają wydzieliny i podnosząc go na wysokość oczu możemy nic nie zaobserwować, gdyż nie zdążymy ! Papier – podobnie jak termometr- musi być ciągle ten sam. Istnieje też specjalna rubryka na uwagi: np. kieliszek wina wieczorem podwyższy kobiecie temperaturę rankiem. Ale nie należy się tym martwić bo działa w Polsce jedno centrum NPR można do nich w razie trudności wysłać swoje pomiary i cierpliwie czekać na odpowiedź – oczywiście stosując wstrzemięźliwość seksualną nie mając wiedzy czy już można czy nie – oczywiście mowa o odłożeniu poczęcia w czasie.
Kolejna jakże cenna uwaga tyczy się lekarzy ginekologów, seksuologów którzy pozostają w spisku z koncernami produkującymi środki antykoncepcyjne. Uwaga małżeństwa: za tym wszystkim stoją pieniądze, a w Krakowie jest tylko jedna poradnia lekarska ( padła konkretna ulica) gdzie lekarze znają się na NPR i są tym samym poza spiskiem.
By było na miarę 21 wieku nie zabrakło także fragmentu filmu. I co się okazuję, że prawa autorskie Pan nadużywa ale chce dzielić się tym co wartościowe. Czyli jak Kali ukraść krowę to dobrze, jak jemu ukraść to źle…!
Na koniec kolejna złota myśl prowadzącego, że „z dobrym nastawieniem nawet od głupiego idzie się czegoś nauczyć.” Gratuluję podejścia. Sobie gratuluje wytrzymałości! Zaś Kościołowi gratuluję obłudy!
Narzeczona
|