Dołączam się i ja!

Muszę przyznać, że temat mnie tak zaciekawił (i jednocześnie tak bardzo mnie dotyczy), że wieczorem przeczytałam calutki wątek, od początku do końca - co naprawdę jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło
Trochę o mnie i moich funduszach.
Od ponad roku mieszkam sama, jednak nadal utrzymywana jestem przez rodziców. Dostaję od nich miesięcznie 1500zł (co uważam za bardzo dużą kwotę i zdecydowanie chcę ich odciążyć). Na miesięczne rachunki wydaję średnio 600zł. Dochodzą bilety miesięczne za 100zł. Reszta po prostu się rozpływa! Bardzo dużo wydaję na jedzenie i niestety mieszkam sama, więc nie mogę tych wydatków podzielić z drugą osobą. Fakt, że kiedy TŻ przychodzi do mnie na weekend, to zakupy w 90% przypadków robię ja, a często nie są to tylko kanapki, ale też spaghetti czy jakieś "lepsze" obiadki.
Sporo funduszy pochłania też jedzenie na uczelni - często jakieś zapiekanki, bułeczki, kawki... I tak to się kończy, że pod koniec miesiąca wbijam zęby w ścianę i nie mogę się doczekać przelewu od rodziców.
Aaa, co miesiąc dochodzą też tabletki anty - 40zł.
To z konkretnych wydatków tyle.
Grudzień był dla mnie ultra ciężki, bo nie dość, że Święta, to urodziny taty, urodziny TŻta, imieniny siostry, ginekolog (120zł)... Zatem w tym miesiącu już nic nie oszczędzę (bo szczerze mówiąc nie mam z czego :/), aczkolwiek takie silne postanowienie na nowy rok

Zawsze były to rzeczy trywialne: schudnąć, uporządkować życie... W tym roku: ZAOSZCZĘDZIĆ

Oczywiście aktualnie też nie będę rozrzutna (z resztą już nie ma co rozrzucać

), ale konkretnie zacznie się od stycznie.
Przede wszystkim chcę zlikwidować debet na koncie. Niby "tylko" 300zł, ale lepiej bym się czuła, gdyby go nie było. Chciałam spłacić do końca roku, by w nowy rok wejść bez długów, no ale niestety
Cel? Może wakacje (choć chyba w przyszłym roku nie uda nam się nigdzie wyjechać - TŻ nie będzie miał kasy), może po prostu "by mieć coś na czarną godzinę", by coś było na koncie, kiedy chcę raz w miesiącu wyjść do kina, a nawet na to nie mam

W planach na najbliższe 2-3 lata jest też ślub (tzn. mam nadzieję

), ale to jest taaaki ogromny wydatek i taaakie ogromne fundusze, że wolę nie składać deklaracji, że "tak, uzbieram na ślub!". Co będzie, to będzie. Wakacje i magisterka na razie. Tak. To są szczytne cele
