[Pin up girl]

Napisane przez melkmeisje

Mnie łapie weltschmerz jak cholera, jak sobie pomyślę o mojej pierwszej sesji, o której tak naprawdę myśleć nie przestaję, i chociaż spędziłam całe święta w książkach, to nadal jestem przekonana, że tej *****skiej sesji nie zaliczę Uczyłam się całe ferie, a trzech przedmiotów nawet nie ruszyłam. M. in. fonetyki, której nie było cały semestr (a dokladniej - mieliśmy 3 wykłady na 15) i nie wyobrażam sobie, że mam w najbliższym czasie sama ogarnąć cały materiał, i jeszcze uczyć się na 5 pozostałych egzaminów, albo przynajmniej nie zapomnieć tego, czego nauczyłam się przez święta. Po prostu wyć mi się chce. I już widzę ferie zimowe, które też spędzę w książkach, bo będę się uczyć na poprawki.
To sobie ulżyłam. A, i żeby nie było, to w ciągu semestru się nie leniłam, chodziłam na wszystkie wykłady, mam swoje kompletne notatki, ale i tak czuję, że w niczym mi to nie pomoże.

To normalne, że tak powiem.
Skoro siedzisz teraz i się uczysz, to zdasz. Wiem co mówię, mówię co wiem
Sama tak miałam. Nowa sytuacja, więc nie wiesz, co Cię czeka. A tak naprawdę to nie jest takie straszne, jak spojrzysz na to z perspektywy czasu.
Ja się na niektóre egzaminy uczyłam 2 dni i zdawałam.
Głowa do góry i nie denerwować się, bo załatwisz się tak, jak ja się załatwiłam...