Trądzik leczyłam przez wiele lat. Najpierw łojotok, postać wielkich sączących się osoczem i ropą cyst. Potem cała masa małych ropnych krosteczek zlewających się w wielkie połacie, do tego wiecznie świecący nos. Później grudy, grudy i jeszcze raz grudy. Skóra gruba, tłusta, wiecznie z plamami i krostami. Antybiotyki, maści, żele, kremy, herbatki, kwasy, peelingi...
Jest lepiej, bo nie mam twarzy jak kulturysta na sterydach, ale i problem się zmienił. Cera jest przejrzysta jak papier, wrażliwa nawet na wodę, napinająca się jak po liftingu zaraz po umyciu, nie pamiętam już co to łojotok gdyż to AZS zostało moim przyjacielem. Pod skórą czają się, z pozoru niewidoczne, zaskórniki zamknięte, które przy każdej miesiączce jak na komendę wychodzą na wierzch w postaci bolących krostek. A do tego wszystkiego skóra reaguje gorącem i purpurowym rumieniem przy dłuższej pracy przy komputerze, zmianach temperatury, świetlówkach, mrozie, upale, ogrzewaniu, klimatyzacji... wszystkim. Jestem zawsze czerwona!
Zmieniłam dermatologa (chodziłam do jednej Pani przez te wszystkie lata, prywatnie) na takiego z przychodni. Pan doktor przepisał DUAC na noc, na dzień Toleriane Riche LRP a do oczyszczania micelę LRP. Pan doktor powiedział też, że gdy wyleczymy ropniaczki zajmiemy się trądzikiem różowatym... Stosuję się do zaleceń ponad miesiąc. Na początku DUAC podrażnił mnie tak, jak tonik 3 Clinique. Ale postanowiłam być dzielna. Krem LRP sprawiał miłe wrażenie, ale po dwóch tygodniach zauważyłam totalne odwodnienie skóry i brak działania łagodzącego na, stosowany przeze mnie już co drugi dzień, Duac. Micele nie oczyszczają mojej skóry w żaden sposób, więc pory się jeszcze bardziej pozapychały. Liberum Veto!
Kupiłam mydło oliwkowo-laurowe z czerwoną glinką do oczyszczania skóry, rewelka. Do tego krem Garnier Łagodząco-Nawilżający do skóry wrażliwej, skład straszny, ale przynajmniej łagodzi czerwone poliki. Póki nie znajdę czegoś odpowiedniejszego musi mi wystarczyć. Na noc smaruję twarz olejem laurowym na przemian z Duac'iem. Podkład? Owszem. W kompakcie, SVR z filtrem 50, Jasny Beż. Jest ok. Muszę tylko dobrać coś zamiast Garniera. Pójdę do Pana doktora, powiem mu żeby przepisał mi coś doustnego, ale nie kolejny nieskuteczny antybiotyk, tylko torpedę. Mam dość użerania się z twarzą.
Jedyny czas w moim życiu, nie licząc głębokiego dzieciństwa, kiedy miałam cudowną wręcz skórę, to pobyt w szpitalu. Po operacji nie byłam w stanie ruszyć się przez jakiś czas z łóżka. Prawie nic nie jadłam, jeśli już to rzeczy bardzo lekkostrawne, za to dużo piłam. Moja mama, z braku możliwości udania się przeze mnie do łazienki oraz z powodu braku klimatyzacji w moim pokoju, przecierała mi co kilka godzin twarz chusteczkami Babydream z Rossmanna, dla ochłody i jakiejkolwiek higieny. Po tygodniu wstałam pierwszy raz z łóżka, udałam się do łazienki, zobaczyłam swoją twarz w lustrze i o mało nie padłam... Wbrew pozorom nie z przerażenia

Miałam twarz jak niemowlę. Gładką, jednolitą, bez ani jednej plamki, pryszcza, zaskórnika, grudki (specjalnie oglądałam twarz pod światło). Delikatną, subtelnie zaróżowioną... Stosowałam tą metodę jeszcze po wyjściu ze szpitala, zaczęłam stosować krem, jeść normalnie... i problem powrócił
Wybaczcie długość mojego postu! Moderatorze, proszę go nie usuwać
