majowy Profit - Dior po 50 centów!
W majowym numerze profitu jest bardzo ciekawy raport na temat polskiego rynku kosmetyków kolorowych. Okazuje się że polscy producenci (np. Inglot) produkują w tych samych fabrykach co np. Chanel. [img]icons/1jezyk.gif[/img]
***"Robimy kredki dla marek ze wszystkich segmentów cenowych. Od Chanel, przez burjois do Inglota - potwierdza Hermann M. Stechele, szef niemieckiego Faber-Castell Cosmetics. W sklepach każda z nich ma cenę 100, 30 i 10 złotych. Ale produkcja kosztuje mniej więce tyle samo - Za gotowy kosmetyk nasi odbiorcy płacą nam maksymalnie 50 centów - zdradza prezes Stechele."
***"Pojemnik na pomadkę która w perfumerii ma cenę 100 zł, kosztuje od 2 do 6 złotych." Jeśli dodam do tego że sztyft którym się malujemy kosztuje od 20 groszy do 1 zł, to chyba nie ma siły która jest mnie w stanie przekonać, że Chanel różni się czymś od Inglota... Co do dostępu do nowości, to też nie usprawiedliwia to wysokiej ceny, bo zarezerwowane bywają tylko pewne rodzaje np. perłowych pigmentów (służących m. in. do prod. kosm. opalizujących).
Wnioski z raportu są dla mnie jednoznaczne - kupowanie drogich kosmetyków to rekompensowanie producentowi kosztów reklamy (jest to szerzej omówione w raporcie). Pewna forma snobizmu...???
Co na ten temat sądzicie? [img]icons/icon21.gif[/img] Bo ja raczej się nie skuszę na drogie marki. [img]icons/1nie.gif[/img] Mam w nosie ile producent wydał na reklamę, skoro jakość jest ta sama.
[img]icons/icon20.gif[/img]
|