2010-01-18, 10:50
|
#2889
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-07
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 11 030
|
Dot.: Zazdrośnice, czyli rozprawka na temat Zespołu Sztywnych Kolan, rozdział XI ;)
Cytat:
Napisane przez aleksandrettaa
Nie zabija ale wystawia na próbę. Pojawiają się nowe powody do kłótni, okazuje się, że partner nie zawsze jest ładny i pachnący ale czasem ma grypę i rozrzuca skarpety. Pojawia się rutyna i codzienność, siedzenie na kanapie zamiast romantycznych spacerów po parku. To duża próba dla związku. Jasne, że tak. Tylko niech nikt mi nie mówi, że jak się ma ślub to takich problemów nie ma. Bo jakoś na to skarżą się mężatki. Zamieszkanie razem jest takim samym doświadczeniem ze swoim złymi i dobrymi stronami czy robi się to mając ślub czy nie.
|
Pewnie, mam koleżankę, która otwarcie mówi, że gdyby nie to, że wyszła za mąż toby nie wytrzymała po zamieszkaniu ze swoim mężem i zwiała do mamy Oni zamieszkali razem właśnie dopiero po ślubie. Wydaje mi się, ze jak ktoś wierzy w instytucję małżeństwa to to małżeństwo może być dodatkową motywacją do walki o związek w trudniejszych momentach. A jak ktoś nie wierz w małżeństwo i, to czy wziął ślub czy nie, jak będzie mu źle, to odejdzie A wiadomo, że życie usłane różami nie jest... Ja się zawsze pocieszam (jak myślę o przeciwnościach losu, które przede mną/nami) myślą o swoich rodzicach - 31 lat po ślubie i bardzo się kochają. Chodzą na spacery za rączkę, wspólne wycieczki rowerowe, wspólne wypady, wspólne narty i nikt im nie jest potrzebny do szczęścia. I wierzę, że się tak da. A swoją wiarę chyba głownie im zawdzięczam. Ja zresztą długo szukałam partnera, chyba właśnie też ze względu na to - chciałam mieć tak dobrze między sobą a swoim partnerem, jak moi rodzice mają ze sobą. No i się udało. Przynajmniej mocno w to wierzę. A wiadomo, że pojawią się kiedyś schody
|
|
|