Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Pogaduchy po szkole część III pt."Żółwie, faksiki i inne tegesy xD"
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2010-01-19, 12:59   #4348
26e36cd43f9cac15ad5746d34296336ad12aa2b1_614faa18a26c7
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 4 162
Dot.: Pogaduchy po szkole część III pt."Żółwie, faksiki i inne tegesy xD"

Cytat:
Napisane przez GummyKammy Pokaż wiadomość
aha..rozumiem.

Eh, wiem, że pewnie wydaje Ci się to być śmieszne i wgl... Sama nie wiem czemu tak jest. Od tego czasu jak jego rodzice mnie "znielubili" to jest między nami... inaczej. To znaczy kochamy się i wgl, ale nie jest tak jak w normalnej parze, tak jak już pisałam.

A nie chcę na niego też za bardzo naciskać, bo w lato kiedyś tak robiłam i widziałam jaki struty chodził, aż w końcu mi powiedział, że jego mama stwierdziła, że jeżeli zobaczy go ze mną to go wyrzuci z domu

Mówił mi, że gadał z rodzicami o nas i wszystko już akceptuję, ale ja patrzę na to z przymrużeniem oka. Ostatnio jak mi tak powiedział to po 3 miesiącach wyszło szydło z worka i okazało się, że mnie okłamywał. Dowiedziałam się tego gdy pojechaliśmy do Torunia na zakupy i dostał telefon od mamy, że ma wracać do domu. Powodem byłam ja. Tego samego dnia się rozstaliśmy. Dlatego akurat w tej sprawie nie za bardzo mu ufam, raz zaufałam i widzicie jak to się skończyło.

Ale tak serio to ja nie wiem czego jego rodzice ode mnie chcą... TŻ mi powiedział, właśnie wtedy po tym telefonie w Toruniu, że cytuję: "Nie tak sobie wyobrażają dziewczynę dla niego". Jestem tylko ciekawa dlaczego? Nie sprowadzam go na złą drogę, dobrze się uczę, nie mam nałogów, uważam, że brzydka też nie jestem, więc nie wiem.

Czasami jak mu coś powiem na ten temat to się bulwersuje i złości, że to nieprawda, ale wiecie... słowa są tylko słowami, póki nie zacznę widzieć tego, że jego rodzice zmienili do mnie stosunek to będę nieufna.

Cóż mogę powiedzieć jeszcze na temat mojego związku... Bywało bardzo różnie. Kiedyś prawie go zdradziłam, to znaczy spotkałam się z innym chłopakiem a TŻ powiedziałam, że idę do koleżanki... Od tamtego czasu on mi to wypomina na przykład w kłótni... chociaż do niczego nie doszło. Kiedyś w nerwach (poszło o papierosy) powiedziałam mu, żeby myślał co robi a on powiedział, że mógł pomyśleć co robi 7 miesięcy temu... Ale to było w nerwach więc mu wybaczyłam i nie roztrząsam tego. Wtedy właśnie to kłamstwo z jego strony i rozstanie. Od tamtego czasu czyli od... prawie pół roku nie ma jakichś większych zawirowań między nami.

No ale to nie jest tak, że są tylko złe momenty w tym wszystkim, bo tak nie jest. Są też dobre, ale to raczej hmmm nie wiem jak to napisać. W porównaniu do tych złych powiedzmy "kamieni" te dobre to tylko "ziarnka piasku". No nie wiem, na przykład wspólna studniówka, oby dwa sylwestry, święta, wspólne bieganie latem... Ale to są małe rzeczy.

Ogólnie my mamy tak, że dużo planujemy a mało co wchodzi w życie. Np. w zeszłe wakacje TŻ obiecał mi, że pojedziemy razem nad morze na tydzień, potem skrócił to do weekendu, a na koniec obiecał, że chociaż nad jezioro na weekend pojedziemy no, ale wyszło jak wyszło czyli nic nie doszło do skutku. Teraz mi obiecał, że w wakacje pojedziemy do Niemiec do jego kuzynki (btw. już jakiś krok w stronę jego rodziny). No, ale zobaczymy jak to będzie, do wakacji jeszcze trochę, niestety. Ogólnie jeśli coś obiecuje to zazwyczaj na obiecywaniu się kończy i nie chodzi tu nawet o te duże sprawy, które wiadomo, mogą nie wypalić, ale o te mniejsze też. Na zdjęcia ze studniówki czekam już z 3 miesiące jak nie więcej, a obiecał, że "wyśle jutro".

Dobre jest chociaż to, że przepuszcza mnie zawsze w drzwiach, martwi się o moje zdrowie, zawsze w barze płaci za mnie, jeśli jedziemy do kina to też, tylko raz mu się zdarzyło, że płaciłam za siebie. A w kinie razem byliśmy hmmm... 3 razy? a w związku jesteśmy 15 miesięcy prawie.

W zeszłe wakacje pojechałam nad jezioro z rodziną, ale tęskniłam za nim więc co jakiś czas przyjeżdżałam się z nim zobaczyć. Zapraszałam go nawet do nas chociaż na dwa dni za darmo, ale odmawiał. W czasie tego wyjazdu była nasza miesięcznica, nawet wtedy nie przyjechał, nie mówię o zostawaniu na noc, ale żeby chociaż spędzić ten dzień ze mną... Tymbardziej, że droga to może 20 minut rowerem zajmuje.

Kiedyś jak powiedział mi, że jego rodzice już się zmienili to spotkałam się z nim w mieście, poszliśmy za takie baraki pogadać, byliśmy objęci. Akurat szła jego mama to mnie odepchnął Więc jestem usprawiedliwiona poraz kolejny, że mu nie ufam co do tego.

Jednak nie pamiętając o tych złych chwilach to jest mi z nim bardzo dobrze, umiemy się razem śmiać, wygłupiać, ale poważnie pogadać też. Kocham go bardzo i wiem, że on mnie też kocha. No i dochodzę do wniosku, że jeśli jego rodzice nie mieliby nic do mnie to bylibyśmy wspaniałym związkiem godnym naśladowania. I nie mówię teraz, że jego rodzice powinni mnie kochać nie wiadomo jak, ale nawet być neutralni a nie negatywnie nastawieni do mnie. Myślę, że wtedy byłoby wszystko okej.

Ogólnie to się rozpisałam i nie wiem czy ktoś to będzie wgl czytał, ale jakoś mi to pomogło w dalszej analizie tego co między nami jest...
26e36cd43f9cac15ad5746d34296336ad12aa2b1_614faa18a26c7 jest offline Zgłoś do moderatora