Re: uważajcie na biuro podróży BIG BLUE!!!!!!!!
Miałam podobny problem z owym biurem podróży w zeszłym roku. Wykupiliśmy z mężem tygodniowe wczasy w Turcji u przedstawiciela BIG BLUE w naszym miasteczku. Zanim doszło do transakcji upewniliśmy się (zarówno my jak i pani, u której dokonywaliśmy zakupu wycieczki), że w wybranym przez nas hotelu są wolne miejsca. Podpisaliśmy umowę, wpłaciliśmy pieniądze i oczywiście otrzymaliśmy potwierdzenie z siedziby BIG BLUE, że wszystko jest OK. Niestety, następnego dnia (dwa dni przed planowanym wyjazdem!) okazało się, że wolnych miejsc jednak nie ma!! Zaproponowano nam inne wczasy, w innej miejscowości i przede wszystkim w innym terminie, co oczywiście kompletnie nie wchodziło w grę ponieważ nie mogliśmy absolutnie przesunąć urlopu. Muszę przyznać, że sporej pomocy udzieliła nam pani z naszego miejscowego biura podróży, ale tak naprawdę dopiero interwencja mego męża (oj, naprawdę trudno mu odmówić [img]icons/icon12.gif[/img] ) u samego dyrektora BIG BLUE odniosła skutek - udało się pojechać na te wymarzone wakacje, ale niemal do ostatniej chwili "ważyły" się nasze losy. A na miejscu, cóż... Niestety też bez rewelecji. Strona organizacyjna wyjazdu, a przed wszystkim "opieka" rezydenta na 3 z minusem. Najlepszy przykład to dzień wyjazdu. Planowany był na godzinę 22, zaś doba hotelowa kończyła się o 12. Co robić do tej pory? Wiadomo, tylko plażowanie. Problemy zaczęły się po południu kiedy całe towarzystwo po powrocie z morskich kąpieli zapragnęło (co zrozumiałe w 40 stopniowym upale) odświeżenia. Okazało się, że miły pan rezydent zdołał "załatwić" zaledwie jeden wolny prysznic dla kiludziesięciu osób. Oczywiście momentalnie zrobił się "drobny" korek, nawet zawiązał się nieformalny komitet kolejkowy. Dziwne, że nikt z urlopowiczów nie zażądał od rezydenta bardziej rozsądnego poprowadzenia sprawy. Tym bardziej, że (jak się później okazało) wystarczyło, że zagadnęliśmy recepcjonistę i wolna łazienka znalazła się bez problemu...
|