dzien doberek...
No az musze sie wyzalic... Nie mam z kim innym o tym pogadac...
Znacie moja sytuacje, ze tz ciagle chce, zeby wykorzystywac moja mame do pomocy itd (najlepiej, zeby u nas mieszkala i wszystko za nas robila). Ale do rzeczy. Poniewaz porod tuz tuz to uzgodnilismy, ze pogadamy z naszymi mamami, czy nam pomoga, kiedy bede w szpitalu i pozniej przez jakis czas. No wiec ja WYMUSILAM niemazle na tz-ecie ze jednak ten czas kiedy bede w szpitalu to lepiej, zeby jego mama pomagala (opiekowala sie synkiem) bo bedzie on z nia siedzial. A pozniej kiedy ja bede potrzebowac pomocy (jak juz wroci do pracy) to moja mama, zeby siedziala ze mna. Pogadalam z mama - nie robi problemow.
Dzis tz wrocil od mamy swojej i to co uslyszalam (a pozniej jeszcze przeczytalam w smsie) to mnie zalamalo. A uslyszalam, ze mama tz-a musi pomagac jego siostrze, bo ktos musi sie dziecmi zajac jej itd... bo jest tam juz male dziecko (juz ma 1,5 miesiaca, wiec powinni sobie juz radzic,prawda?). W kazdym razie pozniej w smsie jeszcze bylo, ze nie mozemy wymagac od niej pomocy do konca zycia itd... Wszystko jasne! Tez uwazam, ze nie mozna wykorzystywac ZADNEJ babci na maksa itd.. Ale my tylko prosilismy o jakies 1,5 tyg pomocy kiedy ja bede w szpitalu, maz w pracy a moj Adas to Bog wie z kim w tym czasie. Kolejny raz przekonalam sie, ze nie traktuja nas na rowni z siostra tz-a (on oczywiscie jest innego zdania).
Juz nawet nie chce mi sie tego komentowac. Jest mi cholernie przykro i tyle

Najnormalniej w swiecie bym sie na nich wypiela i tyle. Ale jednak opieka babci to nie to samo co opiekunki... Zwlaszcza, ze dla innych wnukow babcia ma zawsze czas...
