Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: ♥
Wiadomości: 6 333
|
Dot.: współlokatorka - problem w niej czy we mnie?
Cytat:
Napisane przez cafe con leche
Cześć dziewczyny, mam problem i nie wiem już, czy to wszystko moja wina. Mieszkam z chłopakiem i współlokatorką, którą znam już jakieś 6 lat, poznałyśmy się na studiach i w czasach studenckich/postudenckich długo ze sobą mieszkałyśmy (z przerwami). Nigdy nie było żadnych nieporozumień, czy kłótni, ale to pewnie dlatego, że wtedy liczyło się dla nas obu tylko właściwie wyjście z domu, imprezki, spotkania ze znajomymi, więc żadna z nas się mieszkaniem za bardzo nie przejmowała. Teraz, po ładnych paru latach, wynajmujemy w 3 mieszkanie, 2 pokoje + salon, ona w pojedynczym, my z TZ w dwójce, płacimy po równo. Gdy szukałam mieszkania z TZ, ona tez musiala się przeprowadzić, więc jakoś tak stwierdziliśmy, że finansowo byłoby łatwiej szukać w 3 osoby, i tak też zrobiliśmy. Ja po długich tułaczkach, wynajmowaniu pokoi w różnych domach, czy mieszkaniach, u obcych osób, gdzie prędzej czy później pojawiały się problemy, ludzie okazywali się niefajni, itd., z ulgą i wielką radością wynajęłam to nasze pierwsze "własne" mieszkanie. Po wprowadzeniu się, wiadomo, od razu wyszorowałam wszystko, żeby było czysto i przytulnie, parę dni mi to zajęło, ale tak czy siak mnie to cieszyło. Wreszcie u siebie Na początku nic nie zapowiadało, że coś miałoby być nie tak. Z tą koleżanką mieszkałam tyle wcześniej, że nie spodziewałam się żadnych konfliktów. Radość sprawiała mi nasza "własna" kuchnia. Chciałam, żeby było "jak w domu", przytulnie i czysto, a nie jak na mieszkaniach studenckich. Więc sprzątałam, ogarniałam kuchnię, łazienkę, itd., i na początku też mnie to cieszyło. Z tym, że po jakimś czasie, zauważyłam, że tylko ja się tym zajmuję, oni nic nie robią (mój TZ sam z siebie jest mało aktywny, trzeba mu trąbić o czymś, wtedy zrobi), a ona w szczególności, bo okazało się też, że ma talent do brudzenia wszystkiego. To, że coś jej sie wyleje, rozsypie się, rozchlapie, to norma, a ona tego nie widzi. Na początku ogarniałam po niej nic nie mówiąc. Pamiętam, kiedy we mnie coś pękło po raz pierwszy, gdy po wysprzątaniu i wymopowaniu całego mieszkania, zaraz wdepnęłam w kuchni w coś miękkiego i klejącego - ananas z puszki, kawałki walały się po ziemi, ten sok z puszki porozlewany, klejący, wrrrr Robiła sałatkę owocową, skończyła i wyszła, tak to zostawiając. Wtedy po raz pierwszy z nią porozmawiałam, żeby po sobie sprzątała, itd. Zrobiłam też grafik sprzątania co tydzień, na parę miesięcy, i nawet każdy się go trzymał. Ale ona nadal fajtłapą pozostała, zawsze coś musiała rozlać, rozsypać, co miała na obiad można bylo zobaczyć po resztkach na podłodze np., koło jej sofy w salonie zawsze jakaś klejąca plama na podłodze, bo coś się rozlało, itd. Wkurzało mnie to, ale starałam się opanować. W "swoim" tygodniu sprzatala, ale niedokladnie, niechlujnie, "po łebkach". W końcu skończył się grafik sprzątania, nikt się nie kwapił do stworzenia nowego, więc stwierdziłam, że jak oni tak, to ja też. I był syf, syf, syf, ale wytrzymywałam. Aż pewnego dnia przyjechała jej rodzina,mama z siotrą, a ona nawet mieszkania nie ogarneła, walały się jakies koty z kurzu po podłodze, itd. Tak mi głupio było, że jak ich gdzieś wzięła wieczorem, to szybko doprowadziłam dom do porządku jako takiego. Jej do głowy to nie przyszło. I tak to z porządkiem wyglądało, od czasu do czasu, przypominałam jej, żeby po sobie ogarniała, ale to niewiele dawało. Od czasu do czasu nawet sama się weźmie za sprzątanie ogólne całego mieszkania, ale co z tego, jak zaraz po tym nasyfi od nowa?
Parę dni temu zmęczona ciągłymi śladami na blatach po winie/butelce po winie/kieliszku (bo jak sie rozlewa to wszystko uwalone) czy kawie, wywiesiłam w kuchni dla niej instrukcje (przesadzilam?), co zrobić jak jej sie cos wyleje z kubka, np notorycznie kawa rano. ZAWSZE odcisniety kubek na blatach, kawa po szafkach sciekająca na podłoge, nic nie wytarte, a najgorzej jak ten kubek przestawia w rozne miejsca, same slady, nie zetrze tego. Moze to tak byc pare dni! Napisałam jej dosadnie, jak ci się wyleje kawa, wytrzyj OD RAZU kubek od spodu i blat, ewentualnie szafki i podłogę, i w ten deseń, wszystko co mnie wkurzało. Czy jestem nienormalna, ze mnie to wkurza i robie problem??? I czy przesadziłam z tą instrukcją? Wisi w kuchni przy drzwiach. Skoro rozmowa nic nie dała... Dziwnie się z tym czuję.
Ona jest poltora roku starsza ode mnie, w marcu konczy 27, a zachowuje sie dalej jak taka malolata nieodpowiedzialna. W domu wszystko na mojej i tz glowie, w kwestiach organizacyjnych, rachunki np, czy jak cos się zepsuje, to my się kontaktujemy z włascicielem, umawiamy z hydraulikami, elektrykami, czy kim tam jeszcze, ona nic. Ona do wlasciciela nr tel "nie ma", chociaz jest w umowie wpisany, i wie gdzie ta umowa lezy, wiec co za problem. I jak cos, to tylko powie, ze jak chcę, żeby coś zrobiła, to żebym jej powiedziała, dała numer, itd, to zadzwoni, ale jak ja już i tak muszę pamiętać o czymś, kombinowac nr tel, np do firmy od gazu, itd., to sama juz moge zadzwonic, chodzi mi o to, ze sama ona nie wpadnie,ze cos trzeba zrobic i i tak ja musze czuwac nad wszystkim. Ostatnio ogrzewania przez 2 tyg nie bylo!!! ona miala oczywiscie gdzies, tzn narzekala, nawet najbardziej z nas, ale to my dzwonilismy po specjalistach, placili za nich, kontaktowali sie z wlascicielem, itd, ona narzekala, i na tym się jej wklad konczyl. Tak jest zawsze.
A skoro wszystko na mojej glowie, to chyba moge wymagac od niej chociaz tego sprzątania po sobie??
Ja juz sama nie wiem, czy ja jestem psychiczna, ze wszystko co opisalam mnie wkurza?? Przesadzam, wyolbrzymiam? bo tyle mnie to nerwów kosztuje, że nie wiem, czy to normalne.
A to nie wszystko jeszcze o niej, ale dopiszę w następnym poście później, o "egoizmie" i tym, że w słowniku u niej jest tylko "ja", a nie ma "co u ciebie?".
PRZEPRASZAM, ŻE SIĘ TAK ROZPISAŁAM!!! musiałam to z siebie wyrzucić
|
Na Twoim miejscu zrezygnowałabym z tego mieszkania i wynajęłabym z TZ mniejsze, ale tylko we dwójkę. Koleżankę zostawiłabym na tym. Niech sobie kogoś przygarnie i niech oni sie z nia męczą. Szkoda Waszych nerwów, z właszcza Twoich, bo TŻ sie chyba tak strasznie tym nie przejmuje.
__________________
O urządzaniu wnętrz:
BLOG
wątek sweet
Dopóki robisz to, co zawsze, będziesz mieć to, co zwykle.
|