[sharlota]

Dziewczyny chciałam Was uczulić na pewną bardzo ważną kwestię, Ja wiem że tu są same włosomaniaczki święcie wierzące w moc natury, kosmetyków, wcierek, maseczek, masażu głowy itd Ja przez pół roku zachowywałam się jak rasowa włosomaniaczka. Włosy mi się osłabiły po ciąży więc przypuściłam zmasowany atak - od wewnątrz revalid i skrzyp z pokrzywą - przez 3 mies, do tego najpierw wtarłam butelkę radicala, potem neril, potem seboradin niger, potem 2 opakowania ampułek radical, do tego dwa razy w tyg polski Wax,do tego na stałe szampon kerastase i na co dzień dwufazowa odżywka quick wax. Teoretycznie powinnam mieć włosy co najmniej jak Salma Hayek Otóż moje drogie NIC Z TEGO!!! I to nie jest kwestia choroby czy złego dobrania kosmetyków. One po prostu nie działają! Byłam kilka razy u dermatolog. Ucieszyłam się że w końcu mam te wyczekane antenki, że wreszcie włos mi się puścił... a pani dermatolog powiedziała mi że to są po prostu wykruszone włosy!!! Dziewczyny od wcierania nie rosną Wam nowe włosy! Wam się kruszą te co macie!!!!
Od tych kosmetyków co najwyżej może być chwilowa poprawa włosów, znaczy do następnego mycia, włos jako taki za nic się nie zmieni.
Chciałam Was ostrzec bo ja grube pieniądze władowałam we włosy a różnicę widać głównie w portfelu. I jeżeli Wam coś działa to wyłącznie za sprawą Waszej wiary a nie skuteczności kosmetyku. Niestety taka jest brutalna prawda, tak mi powiedziała pani dermatolog. Nie dawajcie się oszukiwać producentom kosmetyków, nawet te profesjonalne i apteczne - to tylko marketing.....