Doszłam do wniosku, że mój TŻ jest kochany jak jest zmęczony

Bo, wczoraj studniówkę filmował i zdjęcia robił- pracował do 6 rano. Dzisiaj od 12 grał z kapelą na dniu seniora

(co tydzień inna wioska

). Przed chwilą do niego dzwoniłam, taki wymęczony jakby kilka dni nie spał i taka rozmowa:
ja: brakuje mi Ciebie
M: damy radę
ja: no ale ja mówię że MI Ciebie brakuje więc to chyba chodzi o to czy ja dam radę czy nie (no tak no, chciałam usłyszeć że jemu też

)
M: tak, bo mi Ciebie niby nie brakuje
ja: a brakuje?
M: mhmmmmm
ja: bardzo czy tylko troszkę?
M: tak troszkę bardzo
Później mu powiedziałam, że mi się śniło, że dziecko urodziłam (mówię Wam, masakra... obudziłam się bo mnie aż brzuch bolał od "parcia" i w ogóle zapłakana byłam.... no KOSZMAR). A TŻ co? W śmiech...
Więc pytam:
ja: no i z czego ha?
M: a nic.... tak tylko sobie pomyślałem....
ja: co?
M: przyzwyczajaj się

ja: ej, to nie było śmieszne
M: ale dzieci mi i tak będziesz rodzić więc... no przyzwyczajaj się
Wnioskuję że chyba nadal mnie trochę lubi i chyba nadal chce się ze mną ożenić
