dzieki za kciuki, ale na razie same katastrofy
na swój pierwszy też czekałam dłguo, ale już w tym miesiącu przyszła kaska na konto, dzień po dniu normalnej wypłaty, jaką bym dostała pracując. więc nie mogę już na nich narzekać
co do katastrof - małż był wczoraj w pracy. normalnie pojechał i wrócił, auto nie dawało żadnych oznak, że coś z nim nie tak. dziś chcemy jechać do gina i nie odpala....
dodam, że to auto niespełna 2-letnie, wszelkie komunikaty zawsze się wyświetlają, nawet o niskim poziomie płynu do spryskiwaczy, więc poważniejsze awarie też powinno sygnalizować, a tu niespodzianka.
do gina pojechaliśmy moim, a po powrocie małż zadzwonił na assistance. auto jest na gwarancji do końca lutego. no nie miało kiedy zastrajkować...

przyjechało jakiedś małe autko, nawet nie z lawetą i coś przy nim teraz majstruje jakiś chłop, ale jak mówi małż, koleś kompletnie się nie zna na rzeczy i dzwoni po posiłki. chyba zabiorą go do serwisu. oby to nie było nic poważnego...
no i najważniejsze - wiadomości po wizycie.
malutka ma się dobrze, ze mną też ok. w ciągu 10 dni przybrała prawie 200g i ma już 600g. czy to nie za dużo? mam się szykowac na wielką babę? muszę posprawdzać te wymiary gdzieś...
gin uznał, że morfologia, choć spadła, wciąż jest całkiem dobra i nie muszę jeść żelaza ani innych tabsów.
w poczekalni spotkałam kolegę, który lada dzień spodziewa się bliźniaków chłopców. będzie cesarka bo jedno z dzieci jest ułożone poprzecznie. i rzeczywiści, jego żona miała bardzo śmieszny kształt brzuszka
