|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2009-12
Lokalizacja: warszawa
Wiadomości: 25
|
duszno i straszno...dzieci, potwory, lęki...
Zaczęło się jakieś 3-4 tyg temu. Moja Olka, obecnie, dzisiaj 21 mcy, zaczęła pokazywać mi palcem jedno miejsce w domu i mówić ze tam jest pan (albo pani, u niej to samo, paaaaaa....).
Pierwszy raz olałam, ok, coś się pewnie przyśniło, potem już mnie to zastanawiało, ale że się nie bała, tak, normalnie, na luzie, pokazuje (dzisiaj też), to tez na luzie uznałam że widocznie jakiś dobry duszek się nami opiekuje a poważnie to skoro dziecko się nie bało, to uznałam że nie ma co się samemu napinać, coś sobie wymyśliła, przejdzie.
Ale....
Pracuję jako niania, zajmuję się dziewczynką obecnie 2,5 roku. Od jesieni.
Problem zaczął się w piątek.
Wyglądało to tak, że jak A. tak bardzo niechętnie do mnie przyszła (zawsze przychodziła wcześniej z radością, entuzjazmem, już w niedziele pakowała plecaczek "do Cioci"), to zaczęłam z nią rozmawiać, co się dzieje że nie chce do nas przychodzić. Ona nie mówi, zasób słownictwa ma "mama, tata, tak, nie, am..."ale była uczona trochę bobomigów, i umie takim pokazywaniem wytłumaczyć w zasadzie wszystko (ostatnio mi "opowiadała" jak była malutka w brzuszku Mamy i potem piła mleczko i urosła, to tak na przykład podaję, że naprawdę umie się komunikować).
No i taki "dialog":
JA: A. dlaczego nie chcesz już do nas przychodzić?
A.: aaaaaaa - i wskazanie palcem na konkretne miejsce w mieszkaniu. Bardzo konkretne - DOKŁADNIE to samo co moja Olka pokazując mi "pana". (u A. "aaaaaa" to "potwór" ewentualnie "krzyczenie".
JA: tam jest jakiś potwór?
A: tak
Ja: a dlaczego się go boisz?
A: am
Ja: a kogo chce zjeść?
A: wskazanie palcem na siebie i moją Olkę.
Po tym zrobiłam "wyganianie potwora" - nakrzyczałyśmy na niego, po tym jeszcze A. pokazała na kontakty, że mam zapalić światła - było to około 13-14stej, więc ciemno nie było, ale skoro chciała...zapaliłam i stwierdziła że potwora już nie ma. wczesniej bała się wejść do przedpokoju, po tym wyganianiu i światłach, już wszystko wróciło do normy. opowiedziałam rodzicom,bo trochę byli zaniepokojeni że tak nie chce do nas przychodzić, chyba nie do końca w to uwierzyli, ale niby ok. nastepnego dnia, tzn po weekendzie w poniedziałek, A. przyszła do nas bez oporów, bawiła się cały dzień normalnie, w pewnym momencie tylko pokazała "tamto" miejsce i powiedziała że "nie ma" z uśmiechem.
Ok, pomyślałam, więc sprawa załatwiona.
Ale następnego dnia, wczoraj, przyszła oki, chętnie jak zawsze, ale w połowie dnia, ni z tego, ni z owego, nagle przybiegła się przytulić, pokazała palcem znowu tamto miejsce , z tym swoim "aaaaaa". trzęsła się naprawdę, nie to że wymyśla, widać było że naprawdę się boi. Znowu zrobiłam ceremonię wyganiania, nakrzyczałyśmy, przeszło.
Wieczorem wczoraj miałam telefon od Mamy, że A. powiedziała że krzyczę na nią podczas jedzenia. Akurat do jedzenia to ja mam taki stosunek że jak dziecko nie chce, trudno, jak zgłodnieje, zje za 3 godziny chętniej. Owszem próbuję namówić, ale light, bez stresu, jak nie to nie, trudno. A wcześniej rano przy przyprowadzaniu, Mama mi zasugerowała wprost, że z tym potworem to bzdura i to moja zła interpretacja, bo w domu nic takiego nie ma miejsca.
skojarzyło mi się od razu, bo mała opowiada że "aaaaa" chce zjeść ją i Olkę, więc może to nie ja źle rozumiem, tylko rodzice tłumaczą to że chodzi o coś podczas jedzenia.
Dzisaij znowu było masę akcji z "aaaa" gdzieś tam w tym jednym miejscu. Mała trzęsła się ze strachu, weszła mi prawie na ramię, schować się, tuli się od razu, no sorry ale to nie jest reakcja na mnie, skoro przybiega od razu się we mnie wtulić. prawie godzinę siedziała schowana pod suszarką do prania, jak pytałam czemu się chowa, pokazywała znowu w tamtym kierunku i "aaaaa" i że "am" i pokazywała na siebie.
Cały dzien dzisiaj nagrywałam kamerką - chciałam złapać te momenty kiedy ona naprawdę, podczas normalnej, fajnej zabawy, nagle zaczyna z tym "aaaaa" i pokazuje to miejsce. Złapałam parę takich sytuacji, a generalnie że nie wiadomo kiedy jej się to przypomni, to mam filmików masę, i takich zwykłych, że się bawimy, i takich że faktycznie w pewnym momencie jest to "aaaaaa".
Mam poczucie że tracę zaufanie rodziców - dzisiaj zresztą miałam niespodziewaną wizytę przed czasem, pierwszy raz, oczywiście bawiłyśmy się w najlepsze, wszystko było super, mała nawet Mamie pokazała to miejsce i to "aaaaa", ale Mama jakoś tak z niechęcią zareagowała, dziwnie, bez sensu, sama też czułam że dystans miała dzisiaj do mnie duuuuży.
Nie wiem, dać im te filmiki? i W ogóle co robić, nie wiem jak im udowodnić że tutaj wszystko jest z mojej strony "po staremu", tak samo jak w czasach kiedy A. przychodziła do nas szczęsliwa i stęskniona....już raz nagrałam komórką na szybko te pierwsze akcje "aaaaa", w piątek, i jakoś po nich spłynęło....
mała do mnie się tuli, mówi że mnie lubi, buziaczki daje, smieje się, wygłupiamy się, "pogaduchy" robimy, nic się w naszych relacjach nie zmieniło, a jednak coś się dzieje, nad czym nie mam kontroli i nie wiem kompletnie o co chodzi, a najgorsze że Rodzice z tego wyciągają jakieś swoje wnioski, to widać....
przerabiałyście jakieś takie dziwne tematy? co doradzicie?
|