to była taka trzydniówka, jak to katar, więc ja jestem już zdrowa
kurczę, powiedziałam tacie że wrócę o wpół szóstej a mimo to dzwonili do mnie że gdzie ja się podziewam (o 16). Jak przyszłam do domu to zastałam pilota bo w szafie jedna półka była źle i mama wzięła sobie bez pytania mój indeks i posiała po mieszkaniu bo chciała sobie sprawdzić oceny, które sprawdzała już tydzień temu

wina zapewne taty bo ja wczoraj robiłam zadanie domowe z łaciny a z nią miałam problem i sobie pewnie wytłumaczył że nadal nie mam z niej zaliczenia. A przecież im pokazywałam to głupie zaliczenie bo za to dostałam kasę po pół roku

w dodatku muszę wreszcie iść oddać indeks do dziekanatu. Ech, rozdrażniona jestem przez takie traktowanie.
Ale przynajmniej widziałam się z TŻ, kupiliśmy jakąś nowość, pomidorowe chrupki z Biedronki a w Piotrze i Pawle w Browarze poznańskim jest promocja na czekoladę Alpen Gold bo jest za 1,59

. Później wpadliśmy na chwilę do jego domu i oglądaliśmy Next i Sweet Sixteen bo on mi zawsze włącza MTV mieszane z Discovery
