Powiem tak... odradzam najgorszemu wrogowi





Kocham angielski, kocham uczyć, od dziecka chciałam zostać nauczycielką, mnóstwo czasu spędziłam za dzieciaka na dodatkowych zajęciach, zdobywając kolejne certyfikaty, ale na studiach zabili we mnie wszystko co było możliwe. Studia filologiczne są dla wytrwałych, nie są łatwe, nie są piękne i urocze. Po pierwszych zajęciach byłam w takich szoku, że nie policzyłabym do dziesięciu po angielsku. Wyszłam z nich, zadzwoniłam do faceta i powiedziałam, że pomyliłam kierunek, że się nie nadaję, że co ja najlepszego zrobiłam, że ja tu nie pasuję i nie dam sobie rady. Wyłam całe popołudnie. On kazał mi isć na resztę zajęć. Na następnych było lepiej, ale po pierwszym dniu stwierdziłam, że MATURA w Polsce to PIKUŚ - Pan Pikuś

(Wiem, że Was dobijam

)
Teraz nie żałuję. Uczę obecnie w Prywatnej Szkole Języków Obcych i zarabiam. Robię to co kocham. Co zawsze chciałam robić. Gdybym jednak miała jeszcze raz zdecydować nie wybrałabym filologii.
Oczywiście nie odradzam. To są moje osobiste przemyślenia. Mnie sporo nerw, wysiłku i pracy kosztowały te studia. Nadal kosztują. Rok temu wylądowałam, aż w szpitalu. Czasami człowiek na zajęciach czuje się jak debil. Pytają się go o coś i nie umie się odpowiedzieć. Trzeba być cały czas mocno skupionym. Nie ma spania na wykładach czy ćwiczeniach tym bardziej. Nie uważasz wylatujesz z wątku i możesz iść od razu do domu. Ilość literatury do przeczytania np. na literaturę amerykańską była porażająca. Mało tego, ja niektórych wierszy po polsku nie umiem zinterpretować, a co dopiero po angielsku kiedy większości słów po prostu się nie zna. Nie oszukujmy się nikt nie jest chodzącym słownikiem, ani encyklopedią. Moim przyjacielem był słownik rano, w południe i w nocy. Egzaminy ustne - NIENAWIDZĘ

Nie ma nic bardziej stresującego. Nie da zdać się ich z tzw. 'palcem w du.pie'. Nie umiesz, to spadaj. Do każdych studiów trzeba odpowiednio podejść i mieć determinację, ale do tych wyjątkowo.
Mało tego, ja nigdy nie ćwiczyłam swojego języka ang. za granicą. Inni z mojego roku mieli rodziny w USA, mieszkali w Anglii kilka lat, pracowali gdzieś za granicą i byli ogólnie mówiąc : dziwni.
Dlatego też gdy przeszłam 2-letni terror postanowiłam zmienić otoczenie i 'działalność' edukacyjną, bo stwierdziłam że jak jeszcze raz usłyszę wykład w tym języku to serdecznie zwymiotuję
Tak jak wy macie teraz dość sprawdzianów, kartkówek, arkuszy i swoich prezentacji po dziurki w nosie tak ja mam na co dzień

Ale Was pocieszyłam...
