Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - proszę o radę kogoś kto był w takie jsytuacji :( trudny związek...
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2010-03-19, 14:27   #29
nicka01
Wtajemniczenie
 
Avatar nicka01
 
Zarejestrowany: 2009-10
Lokalizacja: z nienacka
Wiadomości: 2 233
Dot.: proszę o radę kogoś kto był w takie jsytuacji :( trudny związek...

Cytat:
Napisane przez taka_ja90 Pokaż wiadomość
Ja mam bardzo podobną sytuację...
I wciąż mysle nad rozstaniem...

Jest dzien - ze jest cudownie, kochamy sie, doceniamy, wspolnie spacerujemy i przytulamy...
A po chwili czar pryska - znow sms ktore wg mnie ukrywa, znow jego portale internetowe i wg mnie - ciągłę kłamstwa...

Ten post napisałam kilka dni temu:
To jakis koszmar.
Czułam, że cos nie jest tak.
Buszując ostatnio po internecie znalazłam na jakims portalu randkowym jego profil... zdjęcia, komentarza od jakis lasek, a w opisie o partnerze "zginela w wypadku ;((( " to jakis koszmar !

Wpadłam w szał, podarłam nasze zdjęcie, a najgorsze jest to, że gdy przyjechał do domu i to zobaczył to " o moje fotki, no ale o co ci chodzi? przeciez nic zlego nie zrobiłem" i oczywiscie stwierdził, że nie ma tematu, bo nudzilo mu sie jakis czas temu i ot tak z ciekawosci zalozyl sobie profil, z nikim sie przeciez nie spotkał ani nic wiec nie mam powodow do robienia awantur.
Jak to nie?
Powiedziałam,z e skoro jest mu ze mna zle to niech mi to powie i sie rozejdziemy a nie szuka sobie na boku a poki co ja mu wystarczam !
Stwierdził, że nikogo nie szuka, że jest mu ze mną dobrze, że przeciez mnie nie zdradził a konto już miał usnąć ale nie zdazył - bo go przyłapałam.
Przysiegał, że z nikim sie nie spotkał ( w znajomych ma tam jedną laske ), ze przeciez nie przesiadywał na tym portalu nie wiadomo ile i rozumie ze moge byc zla, ale nie do przesady.

Odwozł mnie do domu.

Pozniej przyjechał, niby obiecywał ze to usunie, ze nie wie co mu odwaliło, że to załozył, że z nudów, że przysiega na co zechce ze sie z nikim nie spotkał i że chce zeby było miedzy nami dobrze.

Jak ma byc do cholery dobrze ?!

Gdy był u mnie wział moj telefon i udawał ze dostałam jakiegos smsa.
Strasznie nie lubie takich zachowan wiec wyrwalam mu ten tel z reki.
Obraził sie nieziemsko i stwierdzil, ze skoro tak zareagowalam to widocznie krece z kims, bo inaczej bym mu tak telefonu nie wyrwała.
Nie wiem co mnie napadło, ze mu go tak zabralam, bo nic waznego tam nie było, ale nie chcialam zeby go dotykał.
Oczywiscie pytania czy mnie z "michem" cos łączy (bo był w ostatnich polaczeniach) czy sie z nim widuje jak mojego tz nie ma etc.
W totalnej zlosci powiedzialam mu, że to ja jemu nie ufam przez to jak sie zachował a nie on szuka winy teraz we mnie ! I skoro ma teraz robic wszystko , zebym to ja czula sie winna i szukac pretekstu zeby rozstac sie z mojej winy to niech sobie daruje tylko powie co ma powiedziec i koniec tego calego cyrku.

Oczywiscie stwierdzil, że nie szuka dziury w calym, tylko moje wyrwanie tel bylo podejrzane;/

Okazalo sie to bezpodstawne, ja sie popłakałam, a on poszedł spac ( został u mnie na noc ). Całą noc spał odwrócowny ode mnie plecami, gdzies koło 2 przytulił sie i mnie całował po głowie, powiedział ze kocha i zasnał.

Nie wiem zupełnie co mam o tym myslec.
Niby rozmawialismy wczoraj, ze on usunie ten portal, ze postara sie nie krzyczec z byle powodu i nie spozniac ( ma to we krwi ) a ja nie bede wiecznie sie o wszystko dąsać i szukać powodow do klotni i wszedzie szukac jakis kochanek.

Teraz pojechal do matki... Ma do mnie przyjechac za kilka godzin...
Nie wiem czy przyjedzie, czy znowu cos wymysli, albo sie spozni...

Boje sie o ten zwiazek, bo z jednej strony jest mi przy nim dobrze, kocham go, ale z drugiej strony juz chyba nie ufam... i nie wiem czy przy jego charakterze zaufam mu znowu... ( jest luzacki, zawsze uwaza ze przeciez nic sie nie stało, ze jak zwykle szukam problemu a on przeciez nie ma sobie nic do zarzucenia... )

Oglądałam wczoraj rozmowy w toku i madra pani psycholog powiedziala ze facetom sie nie wierzy i zyc trzeba dla siebie - tak chyba bedzie najlepiej.

Nie chce z nim byc, ale panicznie boje sie rozstania.
Bardzo pragne z nim być, ale nie chce ciagle sie denerwowac - bo zwiazek powinien byc ostoją a nie przyprawiac mnie o siwe wlosy.

Coraz czesciej mysle o rozstaniu... ale sobie tego nie wyobrazam...
Wiem, ze bede cierpiec, ale wiem ze to minie... i kiedys znow bede szczesliwa....
Kocham, ale co to za milosc? toksyczna jakas...

A bylo tak pieknie... czule slowka, cudowny sex, kwiaty, kolacyjki...
Co zostalo? Nic...

Zobacze jak to sie wszystko potoczy. Zobacze jaki bedzie. Ja slowa dotrzymam - nie bedzie jazd ani awantur. Ale jesli ktorejkolwiek z obietnic on nie spełni, albo znowu mnie na czyms zawiedzie... Zakoncze to...

Dla swojego dobra.


Wczoraj bylismy na cudownym spacerze, trzymajac sie rece i przytulajac mowil ze tylko mnie kocha, ze ze mna chce byc, ze nikt inny sie nie liczy i ze gdyby chcial skakac na boki to by po porstu to zakonczył.
A dzis... kolejna klotnia i łzy, portal nie usunięty, siedział na nim do 2 w nocy aby zrobic mi na zlosc, rano - smsy - a gdy pytam kto to - "moja sprawa"

Nie ufam, nie wierze i mimo ze czasem jest pieknie to po prostu nie mam juz sily na te ciagłe wahania...




Rozumiem Cie doskonale... Wiem co przezywasz...
Jesli bedziesz chciała to odezwij sie do mnie, bo w sumie z moich znajomych nie mam nawet z kim o tym porozmawiac... Nie zrozumieliby...

Musimy byc silne.

Masochistki
__________________



nie masz żadnej szansy ale ją wykorzystaj


nicka01 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując