Serge Lutens Five O'Clock Au Gingembre
Miałam jedną próbeczkę,wywąchałam.Tera z mam drugą i wącham i wącham,i nachwycić się nie mogę

Nie jestem specem od perfum,dopiero raczkuję,dlatego o każdej zdobytej perfumce staram się przeczytać jak najwięcej,i porównać to z moimi wrażeniami.Peszy mnie to,że w Five najbardziej czuję LAS .Las zdecydowanie letni,ale nie słoneczny.Bezpieczny,ale trochę magiczny.Baaardzo zielony i świeży,a w środku lasu jest i owszem,elegancki pałacyk ,w którym ugoszczą cię wspaniałą gorącą herbatą,podaną w porcelanowym serwisie z małymi różyczkami,ale kiedy pijesz ową herbatke na tarasie,to nadal otaczają cię tajemnicze omszałe drzewa.No i ten ciepły miodowy szal na ramionach

Sprawdzałam nuty zapachowe Five O'Clocka,jest tam woodsy notes ,co oznacza nuty drzewne,prawda?Ale ja czuję tam las od pierwszego uderzenia.Może nos ulega bardziej naszym wspomnieniom i skojarzeniom,niż faktycznym nutom?Kiedy byłam młodsza,jezdziłam z babcią na rowerach do lasu,babcia chodowała bergamotki,więc czasem nimi pachniała,a że w koszyku często woziła moje ulubione ciastka korzenne,więc .....nos złapał coś co polubił,dopasował do wspomnień i stworzył własną opinię

A przecież widziałam w recenzjach i opisach na wizażu,że zapach ten odbierany jest raczej jako nieco "szywniacki"
