Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - dretwienie rak
Wątek: dretwienie rak
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2006-05-17, 08:18   #271
Edwina2111
Raczkowanie
 
Avatar Edwina2111
 
Zarejestrowany: 2006-01
Lokalizacja: skądinąd
Wiadomości: 499
Dot.: dretwienie rak

Nato zasypałaś mnie lawiną pytań. Ale po kolei.

U mnie zaczęło się od koszmarnej stresującej lawiny wydarzeń w moim życiu gdzieś około dwa lata temu do połowy 2005 r.
Byłam w fatalnym stanie psychicznym, mogę stwierdzić, że to był najczarniejszy okres w moim życiu: nigdy tyle stresu nie przeżyłam, co wtedy przez ten czas. W skrócie:

a) Problemy z mieszkaniem u teściów (nagle zaczęłam im strasznie przeszkadzać, miałam po ich mieszkaniu "fruwać", "zmarnowałam życie ich synowi", nazywali mnie okropnie- koszmar i gehenna przez pół roku, przez które ich znienawidziłam).

b) Ponieważ mieszkaliśmy w bloku we dwójkę z psem w pokoju 2 metry na 3 metry, to czułam się jak w klatce, jak zaszczute zwierzę, ten pokój mnie osaczał swoją klitkowatością.

c) Pod nami piętro niżej trwał kilkumiesięczny remont, wyburzanie ścian, wiercące wiertarki, rycie i wymienianie instalacji, walenia, huki od 7 godziny do 17-tej. Myślałam, że oszaleję.

d) Decyzja o wzięciu kredytu hipotecznego, poszukiwania mieszkania, kupno i błyskawiczna przeprowadzka.

e) Mieszkanie bez niczego w warunkach polowych (bez kuchenki, lodówki, pralki, mebli, łóżka)- spaliśmy na materacu, gotowaliśmy na butli, do pracy przygotowywałam się na podłodze. To trwało 3 miesiące od stycznia do marca.

f) Najgorętszy okres w pracy- do wystawienia dwa przedstawienia, końcówka trzecich klas, wychowawstwo w klasie trzeciej, więc kupa roboty, brak zrozumienia i gigantyczne wymagania szefowej, lęk przed utratą pracy ( a tu kredyt!). I moje nieustanne dążenie do perfekcji, nadwrażliwość i brak odporności na krytykę do tego na dokładkę.

g) W marcu początek mega remontu- też wywalanie ścian, robienie łazienki od zera, prucie instalacji, wymiana okien, po prostu remont generalny. I my w tym wszystkim, bo nie mieliśmy gdzie się podziać. Kurz, gruz, plac budowy, brud, brak wody, myślałam, że zacznę gryźć ściany.

h) Mój ukochany pies, kundelek, który był ze mną 14 lat, zaczyna chorować, walczymy, jeździmy niemal codziennie do lecznicy oddalonej o 60 km od nas, niestety, nie udaje się i musimy podjąć decyzję o uśpieniu. Potworny ból, uczucie, jakbym zamordowała członka rodziny, bunt, że się nie udało, płacze- słowem żałoba.

To tak w telegraficznym skrócie okoła półtora roku mojego życia. Same najbardziej stresujące wydarzenia w jakieś tam skali stresu.
I to mnie chyba przerosło.
__________________
Trudności są stanem normalnym, ale przemijającym.

Czasem łatwiej zgasić w sobie światło niż rozjaśnić ciemność.

Mój wirtualny psiurek - Mundek http://dajmudom.pl/futro.php?id=1210

Edytowane przez Edwina2111
Czas edycji: 2006-05-17 o 09:22
Edwina2111 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując