Ja już po wizycie u położnej.
Super babka, strasznie symapatyczna i powiem Wam jakoś taki spokój wprowadza. To dobrze przyda się przy porodzie

W sumie nic jej nie musiałam opowiadać, bo mój ginek poraz kolejny okazał się super gościem i wszystko jej opowiedział co i jak, więc wie że nie ma pewności czy SN czy CC. W każdym razie umówiłyśmy się tak że jak będę wiedzieć co i jak to do niej zadzwonię- myślę że może w najbliższy wtorek coś się nakreśli (jak będę mieć KTG to na pewno gin zrobi też szybkie USG żeby małą zważyć). Oczywiście jakby się cokolwiek działo to mam dzwonić o każdej porze dnia i nocy, a ona z kolei skontaktuje się się z moim ginem. Oczywiście po porodzie przyjedzie do mnie do domu jak trzeba będzie nawet więcej razy- w szoku jestem bo nawet na to nie liczyłam mieszkam ok godziny drogi od Krakowa.
Jeśli natomiast okaże się że będzie CC to też mam dać jej znać a ona nawet jak nie będzie na dyżurze to zrobi jak to powiedziała "małe poruszenie" żeby się mną położne odpowiednio zajęły- np. pomogły się jak już będę mogła wstać wykąpać itp. (Jak będę mieć CC to umowy nie podpisujemy więc tu znów się zdziwiłam).
Przy okazji mój gin był w szpitalu na dyżurze i położna go zawołała bo chciał się ze mną widzieć - chciał sprawdzić serduszko na USG, bo u siebie też ma super sprzęt ale nie zaszkodzi na innym sprawdzić. Robił USG w obecności dwóch innych ginów i stwierdzili, że niby jest mała niedomykalność lewej zastawki ale przez USG ciężko to stwierdzić, bo równie dobrze może to być zaburzony obraz czy coś takiego, a jakby było coś poważnego to by były jakieś "turbulencje". Jeśli chodzi o rozmiar to powiedział że najprawdopodobniej serduszko jest duże bo dzidzia jest duża. Więc ogólnie mam się nie martwić i nie myśleć o tym, ale oczywiście pediatra będzie powiadomiony i jak tylko mała się urodzi będzie dokładnie przebadana pod kątem serduszka.
Umówiliśmy się że będziemy monitorować wagę Kornelci i jeśli nie urośnie zbytnio to czekamy na SN, a jeśli urośnie i będzie taka konieczność to CC. Czyli CC tylko w ostateczności z czego się bardzo cieszę

Oczywiście o serduszku dalej będę myśleć, ale już jestem spokojniejsza tym bardziej że nie tylko mój gin je oglądał ale i dwóch innych lekarzy, i nie na szybko tylko naprawdę dokładnie. Musi być dobrze
A wracając mieliśmy przygodę

M taki przez tą wizytę jakiś rozkojarzony, że zjeżdżając na inny pas przytrąbił kolesiowi w przedni bok. Przede wszytskim dobrze że dopiero ruszyliśmy ze świateł więc nie było to silne uderzenie ale mi od razu ze strachu o małą świeczki w oczach stanęły, na szczęście nie szarpnęło mną prawie wcale i z małą ok wszytsko. Jeśli chodzi o auto to nam się nic nie stało- tylko felga zrysowana tak to kompletnie nic- natomiast koleś lampa rozbita, zderzak porysowany i wgnieciony i nad zderzakiem nad kołem wgniecione. Chcieliśmy spisać oświadczenie, ale oni dopiero sprowadzili to auto i na nikogo nie zarejestrowane bo ma być dopiero na kupca, więc umówili się na kasę. Nie wiem jak oni to policzyli bo u nas by to wyszło jakieś 600zł jak nic a oni się zgodzili na 250zł bo tyle mieliśmy przy sobie.
Tak że poszło się kichać 250zł

ale najważniejsze że nam się nic nie stało (mi i małej) i że naszego auta naprawiać nie trzeba.
Potem pojechaliśmy na lody na poprawę humorku i na zamek rozruszać mnie conieco- tazn nie wchodziliśmy do środka ale podziwialiśmy widoczki

Odwiedziliśmy też architekta, mamy już wstąpnie nasz
Liliputku to leż kochana i pomyśl że jeszcze tylko 4 tyg najważniejsze wytrzymać
A to zdjęcia ze spacerku...niestety nie było nikogo oprócz nas więc mężusia nie ma na zdjęciach