Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Brać ślub czy zostać panną z dzieckiem?
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2010-05-04, 15:14   #2
baobabka
Zadomowienie
 
Avatar baobabka
 
Zarejestrowany: 2009-07
Wiadomości: 996
Dot.: Brać ślub czy zostać panną z dzieckiem?

Cytat:
Napisane przez nocny_lot Pokaż wiadomość
Mam 25 lat, od 2 lat jestem w związku z mężczyzną mojego życia. Kocham go bardzo, ale jestem nieszczęśliwa, bo nie potrafimy się dotrzeć. Ciągłe kłótnie, fochy, ciche dni. A potem znowu tydzień szczęścia. I tak w kółko. Próbowałam odejść, ale nie mogę bez niego żyć.

Prawdopodobnie jestem w ciąży. TŻ uważa, że małżeństwo z powodu dziecka nie jest niczym dobrym, ale wiem, że jak trzeba będzie, to stanie na wysokości zadania. Tyle, że nie wiem, czy chcę za niego wychodzić. Rozwodów nie uznaję. Tak sobie ubzdurałam w swojej głupiej główce, żeby nie brać ślubu. Żeby poczekać i zobaczyć, co będzie (chociaż, prawdę mówiąc mam dość czekania! Od roku żyję w ciągłej niepewności odnośnie naszej przyszłości, to mnie wykańcza). Zdaję sobie sprawę, że po ślubie może być jeszcze gorzej, ale jednocześnie wiem, że już nigdy nikogo tak nie pokocham. Więc pomyślałam, że urodzę dziecko, a potem się zobaczy. Albo się pobierzemy, albo rozstaniemy. Jeśli się rozstaniemy, to i tak będę mieć cząstkę jego – naszego dzidziusia. A może kiedyś spotkam mężczyznę, który pokocha mnie i maleństwo, weźmiemy ślub kościelny i stworzymy szczęśliwą rodzinkę. Niestety rzeczywistość może potoczyć się też zupełnie innym torem: TŻ odejdzie, ja zostanę z dzieckiem, sama jak palec, no bo kto zechce pannę z dzieckiem? A nawet gdyby znalazł się taki amator, to czy ożeni się ze mną? Z taką używaną? Co na to jego rodzina? A może potraktuje mnie jak chwilową zabawkę, no bo na co mu baba z dzieckiem na utrzymaniu?
Jeszcze miesiąc temu mówiłam: małżeństwo dla dobra dziecka jest błędem. Dzisiaj już nie wiem, co będzie błędem. Bo nie chodzi tylko o dziecko… chodzi też o mnie - kocham TŻ. On jest superfacetem. Dżentelmen, oczytany, inteligentny, ma dobrą pracę i stać go na utrzymanie rodziny. Daje mi poczucie, że jestem dla niego kimś ważnym. Z drugiej strony cierpi na nerwicę lękową, która objawia się tym, że czasami TŻ staje się zupełnie innym człowiekiem. Bardzo trudno z nim wtedy wytrzymać (wścieka się, jest splątany). Zaciskam zęby, ale łzy cisną mi się do oczu, bo on nie chce iść do terapeuty. Uważa, że sam sobie poradzi z chorobą, ale nie radzi sobie.

Jestem gotowa wziąć to na swoje barki, jeśli będę widzieć, że jemu też zależy, żeby chociaż próbować się leczyć. Ale on nie chce…
Po prostu nie wiem, co robić.
To, co pogrubione..Ty naprawdę tak myślisz, czy to efekt nerwów?
baobabka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując