Przyczajenie
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 25
|
"ONA" spędza mi sen z powiek.
Witam,
moim problemem jest "szalona 40stka", która nic sobie nie robi z tego, że mój TZ jest zajęty.
Po kolei...
Poznali się pomiędzy pół roku, a rok temu. Na siłowni. Na początku nie wyglądało to dla mnie groźnie, ot koleżanka. Po jakimś czasie zaczęła się rozkręcać, słodkie SMSki, które mi pokazywał i się podsmiewał, że dziewczyna ma ciśnienia. Na początku pisywała raz na dwa tygodnie, albo rzadziej. Np. o tym, że wynagrodzi mu to, że się nie widzieli jak mnie nie będzie w pobliżu. Wiem, że raz gdzieś razem wyszli. Teraz pisuje do niego często, pół żartem pół serio, że nie zaśnie jak będzie o nim myśleć, ze go uwielbia, że jest taki przystojny, wysyła buziaczki, nazywa go swoim słoneczkiem, misiaczkiem. Chce się z nim spotykać, próbuje wyciągać na imprezy. Nie odpuszcza, mimo, że TZ nie odbiera od niej telefonów, odpisuje "nie dzwoń, bo nie pójdę nigdzie", ta odpisuje, że będzie po niego o 20.
Może nie czułabym się z tym jakoś źle, gdyby nie jego stanowisko. "Lubię ją, dobrze się dogadujemy." Mimo, że nie odebrał telefonu przy mnie, odebrał zaraz po wyjściu z domu i opowiadał, że chce go poznać z jakąś swoją koleżanką, polską celebrytką, bo tamta widziała go na zdjęciu i bardzo chciała się zobaczyć (umówić).
Po paru tego typu akcjach zaczęłam zaglądać mu w telefon. Nie wszystkie SMSy mi pokazał, zresztą sam również do niej pisuje. Przyznał się, że ma jego zdjęcia, robiła mu ponoć na siłowni. Sam jej słodzi. Po owej imprezie pytał ilu facetów wzięło ją za studentkę (ona ma ponad 40 lat, ale wygląda młodo) i wysyłał usmiechy.
Ze swoich byłych adoratorek się podśmiewał. Jej wręcz broni, choć staram się nigdy nie naskakiwać, a raczej delikatnie badać.
Jestem przeciwniczką grzebania w cudzych rzeczach osobistych, więc za to mnie nie musicie linczować, bo sama czuję się źle. Jednak uważałam, że mam powód by nie ufać. Moją paranoję spotęgowało to, że pewnego dnia zginęła z opakowania jedna prezerwatywa...
Teraz zmienił siłownię i już podał jej adres, nowej, gdzie niebawem się koleżanka pojawi. Wielce prawdopodobne, że wraz ze swoją przyjaciółką, kolejną partią dla mojego TZta.
Właściwie dlatego piszę. Nie wiem jak się do tego ustosunkować, co o tym myśleć. Czy czasem nie wyolbrzymiam? Być może on ją traktuje jak dobra znajomą, ale ona ma do mnie zero szacunku i przy pierwszej lepszej okazji zdjęłaby mu spodnie.
Moje poczucie włąsnej wartości ma się kiepsko. Owszem, jest od niego 15 lat starsza, ale jest szczuplutka, rozrywkowa, a ja z wielu powodow przysiadłam. Mam kompleksy, a ta sytuacja je potęguje. Mam też okropną dumę, która nie pozwala mi się do tego przyznać. Nie jestem zwolenniczką zazdrości i ograniczania się w związku, ale ta sprawa mnie boli. Być może dlatego, że ogólnie jestem teraz w dołku.
Jakby tego było dla mnie mało, moje kompleksy potęguje jego uwielbienie dla zaspokajania się przy porno. Jestem zwolenniczką takich filmów, sama zaglądam na strony o tej tematyce, jednak zastanawiam się, czy TZ nie robi tego zbyt często (seks jest 2-3x w tygodniu). Otóż w historii po każdej mojej kąpieli, czy spacerze z psem są takie stronki. Trafiłam na to przypadkiem, później sprawdzałam z ciekawości. Każda nawet chwilowa moja nieobecność jest wykorzystana do samogwałtu.
Co mnie zaczęło martwić, ostatnio nie kupuje już nawet prezerwatyw, nie inicjuje seksu częściej niż raz na tydzień, kładzie się obok i zasypia. Wcześniej kleił się do mnie bez przerwy.
Poza tym jest między nami bardzo dobrze. Nie kłocimy się, mówi mi często, że mnie kocha, przychodzi, przytula. Wysyła słodkie maile z pracy. W łóżku w ciągu ostatnich dwóch miesięcy było nam coraz lepiej, mówi, że nigdy nie miał tak silnych orgazmów (ja zresztą też).
Jesteśmy razem półtora roku.
Czy ja histeryzuję? Jstem paranoiczką? Te wszystkie uczucia, których doświadczam są mi całkowicie obce. Są zaprzeczeniem mnie. Nie potrafię nabrac dystansu i spojrzeć z boku, trzeźwym okiem.
|