Zwykle rozpad związku jest swoistą tragedią i przeważnie łączy się ze smutkiem, ale są związki, które zatruwają nam życie i po ich zakończeniu czujemy, że uwolniliśmy się od czegoś co nas dusiło i nie pozwalało zyć normalnie i cieszyć się życiem. Myślę, że niejedna z nas chętnie podzieli się swoimi doświadczeniami. Zakładam ten wątek rówiez w nadzieji, że osoby, które jeszcze tkwią w takich duszacych związkach, zobacza, że można żyć szczesliwie po drugiej stronie (czyli bez wyniszczającego nas związku).
Ja jestem raptem niedługi czas po zakończeniu swojego związku, ale już widzę pozytywne skutki tego kroku - wszyscy wokołó mówią mi, że wreszcie zaczełam się śmiać z powrotem, odbudowuję serdeczne relacje z przyjaciółmi, wreszcie zajmuję się sobą, poszłam na terapię na która długo bałam się pójść, zaczęłam wreszcie wychodzić do ludzi (wcześniej w tygodniu praca, a każdy weekend z eks tż w mieszkaniu, bo jemu nie chciało się nigdzie wychodzić) i na imprezy/koncerty. Poczułam się znowu jak dwudziestoletnia dziewczyna, a przez długo czułam się jak zmęczona życiem kobieta. A to dopiero kilka tygodni po rozstaniu i tyle pozytywnych zmian.
Podzielcie się prosze swoimi historiami - myślę, że dla wielu dziewczyn to będzie inspiracjia, że życie może wygladac barwniej, lepiej, ciekawiej.
Pozdrawiam
