Otóż to... ja też całe życie sama. Sama, sama, sama... jak palec... i też myślałam sobie- pewnie pojde do liceum to kogoś poznam. Ale nie poznałam. Później- pewnie pojde na studia to kogos poznam. Ale koncze juz 3 rok studiow a tu ani widu ani slychu... mimo, że naprawdę sporo imprez, spotkan itp. Nie siedze na d****. Tylko podczas sesji raczej nie wychodzę

. Powiem Wam kochane szczerze, że naprawdę mając 22 lata i ŻADNEGO związku na swoim koncie, praktycznie żadnego doświadczenia w relacjach damsko- męskich, człowiek zaczyna się zastanawiać- co jest ze mną nie tak? Czy jestem trędowata, gburowata, obrażalska, humorzasta itp... No nie... więc w czym tkwi mój problem?

Nie mam pojęcia... Mam wielu znajomych, kolegów i koleżanki. (Bo przyjaciół a raczej przyjaciółki mam tak naprawdę 3... ;p)
To jest strasznie dziwne uczucie, kiedy wokoło większość znajomych sparowanych... Czasem czuję, że chyba jestem z innej planety po prostu... Nie pasuję do tego świata. A może chodzi o to, że ja zawsze jestem chętna do pomocy (oczywiście w miarę moich możliwości), jestem obowiązkowa i słowna- jak cos obiecam to musi naprawdę stac się cos wyjątkowego, żebym nie dotrzymała słowa. Nie nawidzę obgadywania i traktowania ludzi z góry- jak ona jest gruba to pewnie dlatego, że dużo je. A że gruba to napewno jest głupia...

a ja wręcz przeciwnie- mówię wtedy- a może jest gruba, bo jest chora? Może to nie jej wina! Albo tamten- bo rudy, piegowaty... itp... No naprawdę nie znoszę czegoś takiego... Heh... Może własnie jestem "za grzeczna"? a na grzecznych nikt nie zwraca uwagi? Nie wiem... ale chyba nie potrafiłabym się zmienić... Nieee. Nie ja.
Cóż, może i nadzieja jest matką głupich, ale ja jednak ciągle mam nadzieję, że kogoś spotkam, że mnie ktoś pokocha...

. Ale z drugiej strony wydaje mi się to być tak odległe i nieosiągalne... Po prostu czekam...
