|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2003-07
Lokalizacja: spod Warszawy
Wiadomości: 783
|
Jak postępować z mężczyzną?
Dziewczyny, podpowiedzcie jak Wy to robicie, bo ja mam mętlik w głowie.
Zacznę od tego, że nie mam zbyt dobrych doświadczeń z facetami, zawsze to ja byłam zostawiana, łamali mi serce. Zawsze gdy ja zaczynałam coś poważniejszego czuć, oni robili odwrót. Mam 24 lata, jestem sama od jakichś 2, bo zamknęłam swoje serce na klucz. Nie chciałam być więcej zraniona, nie byłam na to gotowa.
No ale nastała wiosna i zaczęłam czuć, że coś wreszcie trzeba zmienić...myślałam, że już jestem gotowa. Ale tylko tak mi się wydawało.
Odezwałam się niedawno do fajnego faceta, którego poznałam kilka miesięcy w necie. On wtedy bardzo chciał mnie poznać, ale ja stchórzyłam. W końcu miał dość moich uników i zakończył tą znajomość. Pamiętał mnie i umówiliśmy się. Było super, śmialiśmy się, fajnie dogadywaliśmy. Wieczorem się odezwał i od słowa do słowa, umówiliśmy się na następne spotkanie.
Naczytałam się różnych poradników jak zdobyć mężczyznę, że mężczyźni kochają zołzy itd. Postanowiłam, że nie będę się pierwsza do niego odzywać, żeby o mnie zabiegał, myślał. No i odzywał się cały czas pierwszy Po drugim spotkaniu (bo nie nazywaliśmy ich randką) znowu On odezwał się pierwszy, ja oczywiście zawsze miło odpisywałam itd. Umówiliśmy się na trzecie spotkanie, znów było bardzo sympatycznie, ale cały czas żadnych pocałunków, trzymań za rączkę itd. Jedynie buziak w policzek na dzień dobry.
No i wieczorem znowu to on napisał do mnie, pogadaliśmy i umówliśmy się na kolejne spotkanie za 2 dni (znów On zaproponował, ja napisałam, że chętnie). Cały kolejny dzień milczałam, choć zaplanowałam, że wieczorkiem napiszę do niego wreszcie pierwsza, żeby nie pomyślał, że mam go w nosie i tylko odpisuję jak On się odezwie.
Nie zdążyłam, bo napisał pierwszy - że musimy przełożyć nasze spotkanie, bo on musi pracować. Pomyślałam, kurczę, może zaczął stosować moją strategię albo stwierdził, że tak naprawdę mam go w nosie i chciał to sprawdzić. Żeby mu pokazać, że nie jest mi obojętny, zaproponowałam spotkanie w tygodniu. Żeby jednak nie wyjść na desperatkę, napisałm, że wyjdę w takim razie z koleżankami. Odpisał, że ma czas w inny dzień niż zaproponowałam. Myśląc jak zołza, stwierdziłam, ok, to teraz mam czarno na białym, że ma mnie gdzieś - gdyby mu zależało - zmieniłby dla mnie plany (tym bardziej, że były luźne) albo chociaż zapytał dlaczego zaproponowałam ten konkretny dzień i nie będę się teraz dostosowywać. Nie odpisałam więc.
No to odezwał się na gg. Pogadaliśmy trochę, wieczorem wysłał mi jeszcze smsa. Odpisałam. Następnego dnia (wtedy, kiedy miało nastąpić odwołane spotkanie - sobota) odezwał się z pytaniem czy się szykuję na to wyjście z koleżankami. Napisałam, że jednak nie idę tam, gdzie miałyśmy iść. Popisaliśmy trochę. Za jakiś czas napisał, że jedzie na szybką sowim ukochanym pojazdem, pomyślałam, świetnie, a dla mnie nie ma czasu. Odpisałam wiec, że ja też gdzieś tam jadę. Od razu zapytał gdzie, odpisałam, no i koniec końców, zaprosił mnie do siebie, bo to niedaleko. Stwierdziłam, raz kozie smierć, jak odmówię, to pomyśli, że naprawdę mam go gdzieś. Z drugiej strony, dlaczego odwołał spotkanie, a teraz nagle ma czas. Pełna wątpliwości, pojechałam. Było sympatycznie, ale tak niebardzo wiedziałam po co on mnie tak naprawdę zaprosił. Trzymał dystans, nie adorował mnie, tylko rozmawialiśmy, ale gdy wspomniałam, że już jadę, nie był zachwycony. Byłam zdezorientowana. W końcu naprawdę powiedziałam, że już jadę, odprowadził mnie do samochodu, no i wreszcie - zaczęliśmy się całować. Było cudownie, nie chciał mnie puścić do domu, ale nie zdecydowałam się wrócić do niego (chociaż miałam na to ochotę). Całą niedzielę mieliśmy kontakt, wieczorem wreszcie odezwałam się do niego pierwsza i jakby się otworzył - napisał mi na koniec coś baardzo miłego, odpisałam mu tym samym.
Nie wiem czy któraś z Was da radę przeczytać te moje wypociny. Jeśli tak, to pewnie stwierdzicie, że coś jest ze mną nie tak. Ale ja naprawdę nie rozumiem facetów, tym bardziej, że miałam dość długą przerwę w kontaktach z nimi. Boję się wykazać inicjatywę, żeby się na narzucić i nie wystraszyć (takie są moje doświadczenia i rady poradników "Zołzowych"). Nie wiem co robić, czy zmierzamy ku bycia parą, czy on się tylko mną bawi. Wiem, że jestem dorosła i może nie powinnam tak analizować (pewnie trochę dziecinnie), ale nie chcę tego schrzanić już na początku przegięciem w jedną czy drugą stronę ('udawanie, że o Nim nie myślę' vs 'pokazywanie Mu, że o Nim myślę').
Poradźcie, napiszcie jak Wy zdobyłyście swoich TŻ.
Ehh..
__________________
"Jeśli możesz kłaść się spać każdej nocy ze świadomością, że w ciągu dnia dałeś z siebie wszystko, sukces Cię znajdzie." Russell L. Mason
"Największym błędem jaki możesz zrobić w życiu jest ciągle obawianie się, że popełnisz błąd." Elbert Hubbard
|