A teraz jeszcze Wam opisze jak u nas wyglądało po szczepieniu.
Erwi przez kilka godzin spał jak zabity, a jak się obudził zaczął się koszmar. Powieki miał zaczerwienione, wyglądał na chorego, ale to nic. Jak zaczął płakać to bite 3 godziny takiego płaczu że aż się bordowy robił i się zapowietrzał. Tańcowałam z nim na rączkach w dość intensywnym tempie, troszkę pomagało, choć oddychał

.Jak on płakał to starszy Eryk też płakał z żalu nad nim, bo to był naprawdę straszny płacz, no więc jak oni w płacz to ja też

. Jak tż z pracy wrócił to już było troche lepiej bo między płaczem robił sobie nawet 15 min drzemki na rączkach, już ze zmęczenia. Tż w necie poczytał o powikłaniach i się załamał ja tak samo. Bo pisali coś o nieutulonym płaczu bedącym powikłaniem poszzcepiennym który może trwać 3 dni a jest objawem zapalenia mózgu

. Więc juz nam przez myśli niewypowiedziane przeszła wizja autyzmu

. I jeszcze jak macie dziecko które się uśmiecha na każdy gest w jego kierunku, a tu wydaje sie być ciągle nieobecny

. No i gdzieś po 6 godzinach sie lekko odmieniło bo sie uśmiechnął leciutko patrząc na mnie, ten wcześniejszy pierwszy uśmiech to było nic w porównaniu do tego ile szczęścia nam dał, aż się wtedy ze szczęścia poryczałam. Ale stracha miałam niezłego.
Dzisiaj stresy czekoladą odbijam
