Mieszkałam na pierwszym roku studiów na stancji. Nigdy więcej.
Z moich doświadczeń:
* zimno (od 19 piec był wyłączony, bo właściciele szli spać; usłyszałyśmy ze współlokatorką, że
przecież nie ma potrzeby, by w nocy było tak ciepło, jak w dzień. Ok, tylko chyba coś jednak jest nie tak w sytuacji, w której jesienią otwiera się okno, żeby ogrzać pokój. Poza tym nam jednak ciepło w nocy by się przydało, bo uczyłyśmy się często do późna. Skończyło się na zestawie piżamka + na to dres + kołdra + koc

Piszę całkiem serio.)
* w łazience w kranie tylko zimna woda (tylko pod prysznicem ciepła, ale do mycia rąk/zębów już nie), z pralki korzystać nie wolno (
bo coś zepsujecie)
* w kuchni nie wolno było gotować obiadu (
w końcu tyle jest w Krakowie stołówek), przy gotowaniu zwykłych jajek pani/pan domu potrafili wejść do kuchni i skręcić gaz o połowę, bo
tyle gazu nie jest potrzebne. Jajka miały inne zdanie - sprawdziłam empirycznie...
* nie wolno korzystać z mikrofalówki (
bo zepsujecie)
* o powrocie do domu po 22 mamy informować wcześniej (mimo, że miałyśmy klucze!)
* parę razy, jak wpadłam niezapowiedzianie do domu, zastawałam kogoś w moim pokoju
* dzień przed moim ważnym egzaminem naprzeciwko naszego pokoju - w salonie - odbyła się wielka dwudziestoosobowa impreza

Fajnie, tylko można było nas uprzedzić, zanocowałabym chociażby u mojego mężczyzny, żeby móc jednak jeszcze coś powtórzyć/wyspać się
* pretensje do nas, że np. zostawiłyśmy bałagan na biurku i to brzydko wygląda (w naszym własnym pokoju)
* pretensje, że chodzimy korzystać z łazienki, bo
oni chcą się wyspać, a łazienka jest obok ich pokoju
* awantury o korzystanie z kuchni (np. w celu zrobienia kawy) po 22
* z szafki w kuchni zaczęła mi podejrzanie szybko znikać kawa, cukier, sól itp. Przyspieszone ubytki nagle zniknęły, kiedy schowałam te rzeczy w swoim pokoju

* wypytywania o mój związek (
a długo jesteście razem? a pobierzecie się? a gdzie on mieszka? a jak wyjeżdżacie na wakacje, to mieszkacie razem?)
* kiedy TŻ był u mnie, ktoś z właścicieli co parę minut wchodził do pokoju, a to powiedzieć o czymś, a to pożyczyć sól, cukier etc.
Nie wiem, czym tłumaczyć fakt, że zostałyśmy tam cały rok. Fakt, nie miałyśmy jeszcze doświadczenia w szukaniu mieszkania i nie wiedziałyśmy, co jest normą.
Od tamtej pory stancji mówię stanowcze nie
Edit: O, zapomniałam:
* wchodzenie do naszego pokoju w nocy i sprawdzanie, czy śpimy, bo może
światło niepotrzebnie się świeci...