nie mieszkamy razem bo małż mieszkał w Anglii przez parę lat a teraz przyjechał z zamiarem zamieszkania tu na stałe.. oczywiście u siebie w domu..
nooo właśnie też mi się wydawało że tęskni dopóki pisał i dzwonił z zagranicy z takim żalem, że już chce żebyśmy byli razem itd

Ryczeć mi się normalnie chce jak sobie myślę co on wyprawia i nie ma wogóle jakiegokolwiek poczucia winy wobec siebie
No właśnie dla mnie to on nie ma wogóle rozumu skoro tak się zachowuje..
masakra.. ja nadal dojść do siebie nie mogę, że rozpiepsza się mi związek i ja nic nie mogę z tym zrobić bo mój "kochany"małż uważa, że wina nie leży po jego stronie..
Jak to mogłam do niego nie przyjechać skoro do tej pory nie urodziłam

Niedobrze mi się robi na to wszystko i dla mnie jest już po rodzinie.. koniec

Jeszcze zadzwonił wczoraj do mnie i rozmawiał z moją mamą, oczywiście wielce zdziwiony, że nie trzyma jego stronę tylko mówi to samo co ja..
No kurde dziewczyny co on sobie myśli w ogóle w tej głowie jak mówi, że to dla mnie nie problem urodzić gdzie indziej gdzie on teraz musi załatwić swoje sprawy
A to, że nie znam tam kogokolwiek i wogóle szpital wygląda jak w jakimś horrorze, to już ma gdzieś.. nie wiem czy tam w ogóle wiedzą co to znaczy sterylizacja...


i ja mam tam rodzić bo on tak chce?
