Dot.: Mały guzek za uchem i powiększony lewy migdał.
Witam wszystkich, ja miałam taką historię: bolało mnie ucho, tak delikatnie, i gardło, poszłam do laryngologa, który stwierdził, że w wyniku niedoleczonych infekcji mam zgrubienia w gardle, takie "odciski", przepisał antybiotyki, płukanki i ...poszedł na urlop. W trakcie brania leków czułam się gorzej niż przed wizytą, osłabiona, dodatkowo zauważyłam za prawym uchem twardy guzek, nieruchomy i niebolący, mniej więcej w połowie ucha, tak gdzie nie rosną włosy, z lewej strony taki sam tylko mniejszy i trochę niżej, więc wybrałam się dziś do internisty, który stwierdził że mam powiększone węzły chłonne uszne i wysłał ponownie do laryngologa. Inny już laryngolog (mój jest na urlopie) stwierdził że jestem zdrowa jak ryba i być może to infekcja wirusowa/bakteryjna, a węzły chłonne jego zdaniem są ok. Lekceważąco stwierdzając, że jeśli ogólnie się źle czuję to powinnam zrobić sobie badania krwi. Zasugerował wręcz, że symuluję chorobę! Wróciłam więc do przychodni do internisty, już innego, który ... zrobił mi awanturę, że wymagam od niego, aby w tym samym dniu weryfikował diagnozę poprzedniego internisty. Wybłagałam, aby chociaż mnie zbadał, bo ten pierwszy nawet się do mnie nie dotknął, stwierdzając, że powiększone węzły chłonne w okolicy uszu i moje leczenie laryngologiczne to nie jego działka a laryngologa. Drugi internista obrażony i z wielką łaską mnie osłuchał i stwierdził, że nic mi nie jest, skoro laryngolog tak powiedział... Wróciłam do domu upokorzona, marnując cały dzień na wizytach u lekarzy. Nadal słabo się czuję, guzki są a ja nie wiem co robić. Odwiedzę chyba jeszcze prywatnie chirurga, który stwierdzi pochodzenie guzków i tyle.
|