[kolorowymisiek]

no właśnie... jak się nauczyć dobrej komunikacji? i czy w ogóle da radę? może będziecie się śmiać ale nie umiemy się kłócić z tż-tem. Mi jest o dziwo łatwiej pisać sms-y (jestem typem osoby strasznie skrytej) wiem że to do niczego nie prowadzi bo co to za rozmowa? a zresztą on na żadnego (dosłownie) smsa sugerującego kłótnię nie odpowiada a potem mi pisze że ma dosyć moich pretensji... jesteśmy ze sobą jakieś dwa lata i nadal nie potrafimy się pokłócić... (jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi) we mnie się potem to wszystko tłamsi bo nie załatwimy niczego od razu i zdarza mi się tak przez te (...) smsy wybuchać... chciała bym to zmienić bo wiem że słowo pisane zupełnie nic nie da ale jak juz zaczyna dochodzić między nami normalnie do sprzeczki to ja się robię jakaś taka "malutka" (nie wiem może to dlatego że ja mam 20lat 160cm i jestem drobną osobą on natomiast 33lata i typ "dużego ochroniarza" ale w żadnym razie się go nie boję bo facet muchy by (dosłownie) nię skrzywdził ale mimo wszystko jakoś niepewnie się wtedy czuję) chociaż że przez smsy potrafie pisać takie rzeczy że mi aż wstyd.. ;/ ale to tylko dlatego że chcę go jakoś "poruszyć" sądząc że nie odpisuje na pierwszego odpisze na drugiego ;/ i tak się nakręcam ;/ bardzo chciała bym nauczyć się z nim "normalnie" komunikować bo sądzę że z pół roku i po związku (naprawdę sama nie wiem jak on do tej pory się utrzymał)
Może to wszystko śmiesznie brzmi ale proszę nie piszcie jakiś dziwnych komentarzy