Uważam, że to jak mężczyzna podchodzi do wyboru pierścionka wiele mówi o tym, jakie ma podejście do związku. Nie chodzi o to, że im kobieta dla niego ważniejsza, tym więcej wyda i bardziej się zapożyczy. Zgadzam się, że zaciąganie kredytu na pierścionek mija się z celem, ale popieram Ariadę:
Najważniejsze, czy stara się zorientować co spodoba się jego ukochanej, czy ma na uwadze jej gust i to, że prawdopodobnie będzie go nosiła przez wiele, wiele lat, a co za tym idzie liczy się z jej zdaniem, traktuje sprawę poważnie i myśli o przyszłości.
Antyprzykład z mojego doświadczenia. Mój (BYŁY) mąż podarował mi pierścionek
w 100% zgodny z... JEGO gustem. A gusta nasze były różne, co dało się odczuć, gdy rozmawialiśmy o wystroju przyszłego domu. Ja jestem zwolenniczką ciepłych kolorów i akcentów nadających przytulności (kanapa z dużymi poduchami, kwiaty na parapecie, zdjęcia w ramkach, świeczniki itd.), on z kolei jest miłośnikiem stylu ZEN - minimalistycznie aż do bólu, preferuje czerń i biel. Dostałam bardzo ascetyczny, wąziutki pierścionek z białego złota z maleńkim brylancikiem. Oczywiście, popłakałam się ze wzruszenia, ale oceniając już z pewnej perspektywy czasu:
nigdy nie lubiłam i nie nosiłam bardzo drobnych pierścionków, bo mam krótkie palce i paznokcie i taka biżuteria po prostu źle na nich wygląda.
Jakby tego było mało, narzeczony
MUSIAŁ pochwalić się ile wydał (mówiłam, że to bez znaczenia i że nie mówi się o cenach prezentów). To było mniej niż 10% jego pensji, nie mieliśmy też wtedy dużych wydatków (opiekowaliśmy się mieszkaniem mojej rodziny, płaciliśmy tylko czynsz i opłaty, nie mieliśmy jeszcze kredytu), więc nie wiem czy było czym się chwalić

Po jakimś czasie pochwalił się też, że poświęcił
"prawie całe przedpołudnie" na szukanie go... był w 3 sklepach w 1 centrum handlowym.
Nie będę się dalej rozpisywać na temat naszego małżeństwa, powiem tylko że podejście mojego ex było brzydszą wersją jego podejścia do wybierania pierścionka
