|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: Brzeszcze
Wiadomości: 1 688
|
Dot.: Tż przyznał się do zdrady- chcę odwołać ślub...
Cytat:
Napisane przez madana
" A w wypadku zdrady na kilka miesięcy przed ślubem nie ma o czym dyskutować."-
- całkowicie się zgadzam z tym. Bo gdyby to wydarzyło się w czasie małżeństwa, gdy są dzieci,kredyt na 30 lat itp., a pan mocno by żałował, był gotów na terapię małżeńską itp. ale wchodzić w małżeństwo z facetem, o którym się już WIE, że myśli nie tą co trzeba główką, na dodatek WIE się, że pan ma skłonności do oszustwa (tylko pocałunki)- to pakowanie się w kłopoty NA WŁASNE ŻYCZENIE.
|
akurat dla mnie to nie ma znaczenia - zdrada jest taką samą zdradą przed ślubem czy po. Pewnie, że technicznie łatwiej się rozstać przed ślubem, ale boli tak samo jesli w związku jest silne uczucie.
Czytając artykuły na temat statystyk zdrady - wychodzi na to, że co trzeci facet zdradza. Czyli co trzecia z nas to przeżyje, a jak któraś z nas miała 3 długotrwałe związki, to w którymś z nich ten problem wystąpi.
Oczywiście to tylko statystyka. Ale i tak porażająca. Problem zdrady występuje powszechnie, tylko ujawnienie tego faktu pewnie wystepuje może w połowie przypadków.
Kiedyś miałam "przyjemność" poznać zawodową prostytutkę z dość luksusowej agencji. Kilka godzin rozmawiałysmy (akurat wykonywałyśmy z koleżanką usługę przedłużania włosów - stąd okoliczność rozmowy). I zapytałam ją jacy faceci przychodzą do agencji w której pracuje - wiek? samotni? itd..
Okazuje się, że praktycznie 90% to byli faceci w stałych związkach. Samotnych facetów jak na lekarstwo, jedynie jacyś z problemami się trafiali (podeszły wiek, niewydolni seksualnie, niepełnosprawni etc..).
I teraz pytanie:
jak się ma kaliber zdrady fizycznej na poziomie fizjologii: czyli facet idzie do agencji, płaci za godzinę, załatwia sprawę, wychodzi - a po godzinie nie pamięta jak prostytutka miała na imię...
do zdrady emocjonalnej, bez kontaktów fizycznych (seksu) ale polegającej na tym, że facet zakocha się w kimś, do szaleństwa, tak, że widać po jego zachowaniu zmianę, że nie jest czuły, zainteresowany, nie dąży do pieszczot......
I teraz facet przyznaje się do zdrady fizjologicznej
a drugi do emocjonalnej...
jak dla mnie pierwsza sytuacja jest do przezycia przy założeniu, że nie nastąpi powtórka.
Ale druga nie, bo się nie da na siłę kogoś zmusić do odkochania a tkwić w związku z kimś kto nas nie kocha - nie ma sensu... I tak naprawdę nie zdradził fizycznie, ale zdrada uczuciowa jest gorsza, bo nie da się z nią walczyć ani pokonać.
Odchodząc od mojego pierwszego męża nie kochałam go już. Całkowicie i kompletnie stał się dla mnie obojętny. I jak po moim odejściu zebrał się na szczerość i wyjawił mi kilka brzydkich rzeczy które zrobił w czasie naszego małżeństwa - spłynęlo to po mnie, conajwyżej byłam lekko zniesmaczona... ale dlatego tak mi to latało, bo go już nie kochałam.
Co innego gdy w związku jest ogromna miłość. Wtedy takie sytaucje są straszne.
Wracając do faceta Autorki. Dużo nad tym wczoraj myślałam (po przeczytaniu wszystkich Waszych postów) i nawet sobie z moim chłopem pogadałam na ten temat.
mam takie wnioski:
Myślę, że może nawet fakt tej fizjologicznej zdrady bym mu wybaczyła (oczywiście przy założeniu, że obieca nie powtarzać takich wyczynów - a znając kogoś kilka lat mozna mieć juz wiedzę czy ktoś dotrzymuje słowa czy niekoniecznie) ale nie wiem czy wybaczyłabym fakt, że mnie paskudnie okłamał (przedstawiając sytuację nieco załagodzoną) i uparcie trwał przy klamstwie.
To chyba jest bardziej przerażające. Gdyby on od razu po przyjeździe przyznał się do wszystkiego, bez przymusu (szantaż panny) i szczerze, i seks zdarzylby się tylko raz - wtedy chyba bym wybaczyła....
Ale po pierwsze - spał przez dwie noce, więc mimo wszystko miał szansę przemyślec swój błąd i go już nie powtórzyć (gdyby ten pierwszy seks wydarzył się całkiem spontanicznie i "bezmózgowo" ), ale on z pełną świadomością uskutecznił powtórkę z rozrywki.
Ukrywał prawdę i dopiero szantaż zmusił go do powiedzenia "półprawdy". Czyli klamał, kłamał, szedł w zaparte itd...
Chyba jednak kłamcy bym nie zniosła. Chyba bym nie wybaczyła.
Kłamstwo jest obrzydliwe, dla mnie chyba gorsze od zdrady fizjologicznej. Nigdy nie można zaufać, zawsze się człowiek boi, że znów jest oszukiwany... To jest ohydne.
---------- Dopisano o 15:27 ---------- Poprzedni post napisano o 15:20 ----------
Cytat:
Napisane przez Doris1981
Zgadzam się z Tobą. Mnie właśnie przez dawanie ludziom drugich szans wiecznie serce bolało (i głowa), a odkąd jestem bardziej zdecydowana, że jak nie, to nie i łaski bez, to nagle mam fajne grono znajomych, którzy mi nie robią koło pióra, jakoś lepiej i milej mi się żyje i generalnie nie mam już poczucia, że tracę życie na gonieniu za czymś, czego nie ma.
A zresztą hasło, że KAŻDEMU należy dawać drugą szansę jest puste i wrzuca do jednego worka i zbrodniarzy i drobnych przestępców  . Nie każdy zasługuje na drugą szansę - niektórzy ludzie naprawdę nie mają sumienia.
Co do pogrubionego: święte słowa.
|
Może sprostuję, jednak w sytuacji Autorki - nie dałabym drugiej szansy. Własnie przez to, że facet nie przyznał się od razu, nie powiedział całej prawdy, przyznał się pod przymusem a nie z samego siebie, zdradził dwa razy (dwa dni) czyli recydywa, szedł w zaparte.
Może rzeczywiście nie każdy zasługuje na drugą szansę. Masz rację Doris.
Życie z oszustem jest straszne. Tak jakbyśmy mieli zawiązane oczy. Tak się nie da zyć
|